poniedziałek, 19 grudnia 2011

Rodzina, ach rodzina! Shameless US


Czasami bezsenne noce owocują ciekawymi pomysłami. W moim przypadku było to obejrzenie pilotowego odcinka "Shameless" (US). Potem poszło, jak z górki.

Jeśli ktoś, tak jak ja, przepada za Ameryką z perspektywy płonących samochodów, zepsutych drzwi od pralki zamykanych za pomocą krzesła, jasnego pełnego wypijanego do śniadania i bezczelnego obrabiania wszystkich uczciwszych, to "Shameless" jest serialem dla niego. Amerykanie nie muszą mieszkać w przyczepie kempingowej na południu Stanów, by zalewać się w trupa i zasypiać na podłodze w salonie. Równie dobrze mogą to robić w wielkim mieście. Taki jest Frank Gallagher, a w jego roli genialny William H. Macy. Podczas gdy on siedzi w barze i zachlewa się, narzekając na rząd i brak pracy, cała gromadka jego pociech stara się zająć sobą i zdobyć jakieś pieniądze na utrzymanie. Strach pomyśleć, co by było gdyby musiały zmarnować jego pieniądze na wódę, kupując jedzenie albo płacąc rachunki.

Ale nie tylko Macy jest przekonujący w swojej roli. Całe rodzeństwo Gallagherów, zaczynając od Fiony, a kończąc na Carlu (najmłodszego nie liczę, bo nie ma zbyt dużo do grania jako dwulatek) wypadają świetnie. Każde z nich jest warte uznania za coś. Na placach jednej ręki mogę policzyć chwile, kiedy najstarsze z nich straciły kontrolę albo rozkleiły się i jak młodzi aktorzy wiarygodnie przy tym wypadli. Jak świetna jest Debbie, którą kojarzę z krótkiej roli w "Boardwalk Empire". Chociaż Supermana mogła sobie darować, to najpierw stawia dobro rodziny, niż własne. Dziękuję też twórcom za zatrudnienie Joan Cusack. Zawsze była świetna, jako postać lekko neurotyczna, ale jako cierpiąca na agorafobię mamuśka z "pudłem zabawek", wypada mistrzowsko.

Na plus oceniam także czołówkę. Na plus oceniam bezceremonialność. Jeśli pokazanie męskiej pały jest koniecznie, to ją pokażą. Kiedy umieszcza się już scenę jak pijany ojciec łamie synowi nos waląc mu z czachy, niespecjalnie trzeba się wstrzymywać. Widzowie i tak pewnie czują się juz wystarczająco nieswojo. Bo tak sobie na koniec myślę o tytule. Gallagherowie, z Frankiem na czele, nie mają wstydu. Kradną, kłamią, kantują, wykorzystują słabszych, piwa nie pija tam tylko dwulatek i chyba tylko on nie miał problemów z prawem. Frank prowadzi w zestawieniu, a reszta dotrzymuje mu kroku. Ale widzowie też są bezwstydni, śmiejąc się z alkoholizmu, biedy i zaniedbywania dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...