poniedziałek, 19 grudnia 2011

Czarna Żmija III i IV


Pragnę wspomnieć na początku, że za "Czarną Żmiją" stoją Ben Elton i Richard Curtis, twórcy wielu kultowych już seriali i filmów rodem z Wielkiej Brytanii. Curtis dodatkowo pracował z Rowanem Atkinsonem zarówno przy kinowych i telewizyjnych odsłonach przygód pana Fasoli oraz przy policyjnej "Cienkiej niebieskiej linii". Ten team gwarantuje pokłady humoru tym, którzy trochę utożsamiają się z każdym wcieleniem Edmunda Blackaddera.

Sezon trzeci - Hugh Laurie i Rowan Atkinson w rajtuzach, perukach, rozsiadający się na barokowych meblach. Co ciekawe jednak, kiedy teraz ten pierwszy kojarzony jest z cynicznym doktorem House, ten drugi przypisany jest w świadomości większości widzów jako pierdoła w tweedowej marynarce. Kiedy tymczasem zaczęło się na odwrót. To postać Lauriego, książę Jerzy, "ma mózg mały, jak rybia kuśka", podczas gdy lokaj, pan Blackadder, to cwany i złośliwy typ. Wyśmiewają wszystko - od parlamentu brytyjskiego, rozrzutności rodziny królewskiej, po najsławniejszych poetów tamtego okresu, przyjmujących dramatycznie przesadzone pozy nad kuflem taniego piwa (mój ulubiony motyw w sezonie).
Sezon czwarty - okopy podczas I Wojny Światowej. Hugh Laurie zadomowił się w obsadzie, powrócił do nas także Percy (Kochanie, znaczy się), którego bardzo brakowało mi w wydaniu "rozważnym i romantycznym". Blackadder próbuje wydostać się z okopu za wszelką cenę i jednocześnie uniknąć konfrontacji z lordem Łonogrzmotem (tak, znowu!), wplątując się przy okazji we wszystko, co można, od wystawiania musicalu po aferę szpiegowską w szpitalu wojskowym i niewolę u Czerwonego Barona.

Nie będę pisać więcej o aktorskiej obsadzie, bo pojawiają się właściwie ci sami ludzie - pani Richardson, pan Mayall, Stephen Fry, wspaniały zawsze i wszędzie. Widać za to znaczną poprawę scenografii, szczególnie okopy angielskie, wypadają nadzwyczaj wiarygodnie.

Trudno mi powiedzieć, które z wcieleń Blackaddera jest moim ulubionym. Z każdym sezonem jego humor się wyostrza, a postrzeganie świata i ludzi pozostawia coraz mniej do życzenia. Ale jeśli ktoś pomyśli, że Czarną Żmiję mogą polubić tylko ludzie zgorzkniali albo cyniczne dupki, to... no, to może nie do końca się z nim zgodzę, ale racji będzie miał trochę.

PS. Brawa dla Rowana Atkinsona za ołówki w nosie. Nie każdy potrafi utrzymać poważną minę i wypadać wiarygodnie z ołówkami w nosie i bielizną na głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...