Przez cały pierwszy sezon "2 Broke Girls" zastanawiałam się, czy ten serial w ogóle mi się podoba. Kombinowanie, co w tym serialu jest śmieszne, zajęło mi 24 odcinki. Myślałam, że po przerwie letniej powitam drugi sezon ze świeżą głową i może zdołam unormować moje odczucia.
A tu psikus. Bo początek drugiego sezonu znowu zostawia mnie z mieszanymi uczuciami. A jedyna widoczna zmiana, to fakt, że Kat Dennings straciła na wadze. Cała reszta pozostaje właściwie bez zmian.
Uwielbiam to, że są bardzo na bieżąco w tematach do obśmiania. Trzeba wyśmiać hipsterów, ich nowe technologie, nowe mody i powiedzonka, proszę bardzo. Flash-moby, nie ma sprawy. Matki karmiące w miejscach publicznych, będące równocześnie matkami karmiącymi pięciolatka? Dawać ich tutaj! (To było, swoją drogą, piękne nawiązanie do "Gry o tron".) Nie ma tutaj specjalnego tabu, przynajmniej jeśli chodzi o żarty. Z tematami przewodnimi może już być trochę gorzej, co można było wywnioskować po zeszłosezonowej miłości Max do malarza Johnny'ego, który został wepchnięty do ostatniego odcinka chyba tylko dlatego, że ktoś sobie o nim przypomniał.
Oleg jest śmieszny w ten rubaszny i mało wyszukany sposób, do którego część osób się nie przyznaje. Sophie może razić trochę, gdy pomyśli się o tym, że według twórców serialu to Polka. Zastanawiam się jednak, czy ta dwójka jest stereotypowa na poważnie, czy twórcy pokazują nam ten wydumany, przekoloryzowany wzór "gościa ze wschodniej Europy". Idę o zakład, że część polskich widzów ze spokojem przyjmuje Olega w welurowym dresie i z widocznym owłosieniem spod pach. W końcu kino i telewizja od lat przyzwyczaja nas do takiego wizerunku Ukraińców, Rosjan i całej naszej słowiańskiej braci. Ale polska sprzątaczka, która zażera się kiełbasą i dostaje spazmów na widok złota, już może trochę ich oburzać.
Caroline była irytująca od samego początku. I chociaż diametralnie zmienił jej się status społeczny i warunki życia, to nadal pozostaje marudą i czasami daje temu upust. Szczególnie kiedy idzie o jej rozerwany naszyjnik. Dziwi mnie czasami, jak mocno stojąca na ziemi Max wytrzymała z nią tyle, nie dając jej jeszcze w twarz.
A może dała, tylko zrobiła to w offie? Tak, jak robią większość rzeczy, będąc "dwiema spłukanymi dziewczynami". Zasada "show, don't tell" została tutaj spakowana w worek na śmieci i wywalona na ulicę, bo większość rzeczy, które byłą lokatorkę ekskluzywnego apartamentu Caroline tak oburzają, zostaje tylko wspomniana. Jeśli odejmiemy te dialogi, opowieści o tym czego używają zamiast mydła i co jednocześnie potrafią nim zastąpić, to zostają nam tylko dwie obłożone muffinkami panny, które mieszkają w całkiem sporym, dobrze wyposażonym i wiecznie oświetlonym mieszkaniu. Mając podobno na pieńku z właścicielem, któremu zalegają z czynszem.
Cieszy mnie właściwie, że finał pierwszego sezonu nie przyniósł im oczekiwanego i nagłego szczęśliwego przejścia od kelnerek do bizneswomen, a Martha Stewart nie była ich wróżką spełniającą życzenia. Dzięki temu jest materiał na kolejne sezony.
Może wtedy do końca się przekonam?
"Przez cały pierwszy sezon "2 Broke Girls" zastanawiałam się, czy ten serial w ogóle mi się podoba." do tej pory się nad tym zastanawiam :) dlatego oglądam ten serial przeważnie samotnie przy śniadaniu i wyłącznie wtedy kiedy nie ma innych updatów... ale oglądam :)
OdpowiedzUsuńNo tak, to jest najlepsza pora i okazja - mam trochę podobnie. Bez świadków. :D
OdpowiedzUsuń