wtorek, 23 października 2012

Number of what? 666 Park Avenue


Jakby mało było nam od września z tajemnic i strachów z drugiego sezonu "American Horror Story", stacja ABC uraczyła nas jeszcze nową produkcją: historią mieszkańców ekskluzywnego apartamentowca w centrum Nowego Jorku, w którym co rusz mają miejsce dziwne wydarzenia. Serial o dosyć pokracznym (nie potrafię znaleźć innego słowa) tytule "666 Park Avenue" wyprodukowany został przez Warner Bros.

Po tytule można podejrzewać, o co będzie się tu rozchodziło. Jeśli nie siły diabelskie, to jakieś inne wcielenie zła będzie igrało z losami mieszkańców, z zakochaną parą -  Jane i Henrym, na czele. A jak najlepiej zobrazować siłę nieczystą, która walczy o dusze ludzi? Jako biznesmena i właściciela nieruchomości, w elegancko skrojonym i niesamowicie drogim garniturze, z zimną i dystyngowaną Vanessą Williams u boku. Najlepiej jeszcze, żeby miał twarz Locke'a z "Lost"!

Nie ma co ukrywać, że Terry O'Quinn idealnie pasuje do tej roli. Odnoszę także wrażenie, że świetnie bawi się ze swoim stanowczym i tajemniczym bohaterem, który w jednej chwili patrzy na ciebie złowrogo, by po chwili obdarzyć cię ciepłym uśmiechem i przyjaznym klepnięciem w plecy, bądź posłuży ramieniem, by pocieszyć, doskonale wiedząc, że wszystkie te gesty służą mu tylko na korzyść. 

Spotykamy w The Drake cały "przekrój nowojorski": jest pisarz bez weny, jest ambitna pani fotograf, słabo radząca sobie dziennikarka, dziwna nastolatka, jest w końcu bardzo wrażliwa na paranormalne zdarzenia krucha blondynka - Jane, główna bohaterka. I jej chłopak prawnik, daję słowo - sobowtór Christiana Bale'a. Wszyscy oni w jakiś sposób powiązali swoje losy z Gavinem Doranem, nie tylko ze względu na zamieszkiwanie jego budynku. Komu wyjdzie to na dobre? Kto nadal pozwoli wykorzystywać mu fakt, jak bardzo są od niego zależni? Po pierwszych czterech odcinkach zaczynam z niecierpliwością oczekiwać na to, co komu los przyniesie. 

Jakkolwiek główni bohaterowie nie wydają mi się specjalnie ciekawi i służą raczej do ekspozycji (szczególnie Jane, Henry do czwartego odcinka wydawał się troszkę bezużyteczny), tak są inne jasne punkty w obsadzie - Vanessa Williams na przykład. Znana z grywanych przez siebie kobiet wrednych i bezwzględnych, tutaj też sprawia na początku takie wrażenie. Jakby była wspólniczką Gavina we wszystkich intrygach. Potem jednak jej skorupa zaczyna pękać, a ona świetnie to oddaje. A widz zaczyna zastanawiać się, czy sama nie ukrywa czegoś przed mężem i czy poniesie konsekwencje za to? Bo, że Gavin ukrywa coś przed nią, to jest raczej pewne.

To, co serial na pewno ma, to klimat. A wpływają na niego nie tylko historie bohaterów (jak na razie historia dziennikarki Annie wypadła najlepiej), ale także świetne zdjęcia, zapierający dech w piersiach budynek (zarówno z zewnątrz, jak i od środka) i brak rozpasania z efektami komputerowymi. Kiedy w grę wchodzi postać unosząca się z pyłu, to jakaś ingerencja grafików musi wejść w rachubę. Ale drzwi ociekające krwią są drzwiami ociekającymi krwią i to jest właśnie plus.

Mam nadzieję, że chociaż Terry O'Quinn wie, kim naprawdę jest Gavin. Bo ja, chociaż byłam pewna po pierwszym odcinku (scena podpisywania umowy z Jane i Henrym, o tytule nie wspomnę!), to teraz ogarnęły mnie wątpliwości. Kto wie, może to właśnie będzie największe zaskoczenie całego serialu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...