poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Raising Hope, recap


Przed kolejnym odcinkiem "Gry o tron" pragnę na szybko zrobić podsumowanie kilku minionych odcinków "Raising Hope", o którym pisałam już wcześniej

Mieliśmy w ostatnich tygodniach i odcinkach przekrój przez: mini-wersję niedawnych wydarzeń ("Occupy Natesville"), a co za tym idzie gościnny występ Katy Perry, stratę Porkchestera, wieczór wspomnień w wykonaniu Maw Maw, udzielanie się rodziny Chance'ów dla dobra społeczności i tresowanie świni, czy pani burmistrz problemy z zawodem miłosnym. To jedne z kilku motywów. Resztę przemilczę, co za dużo spoilerów, to niezdrowo.

Moim ulubionym motywem była Maw Maw i jej wspomnienia związane z mężem. Fakt, opierało się to na wrażeniu, że zmarłego męża widzi w swoim prawnuku i że non-stop (od pierwszego odcinka właściwie) próbuje go pocałować. I tak, jest to trochę chore, tym bardziej, kiedy Jimmy zdaje sobie sprawę, że za buziaka raz na godzinę i kilka staromodnych powiedzonek dostanie drinka, pyszny obiad i masaż stóp. Ale czy to do końca dziwi w tym domu? Na całe szczęście, końcówka rewanżuje coś wszystkim, Maw Maw dostaje swoją rocznicę, a Jimmy rehabilituje się przed Sabriną za obściskiwanie prababci. Nadal brzmi dziwnie? Cóż, to ludzie, którzy dziurawią sobie kondomy, szantażują władze miasta, pozwalają dzieciom zjadać szkodliwą farbę z zabawek albo mówić sobie, żeby spieprzali. Ale mimo tego wszystkiego i tak ich lubimy.

Burt w roli Charliego Browna zajmuje drugie, mocne miejsce.

Właśnie zobaczyłam pierwszy fragment jutrzejszego odcinka i dostałam gęsiej skórki. Główny motyw odcinka, to program telewizyjny "Inside Probe" o seryjnej morderczyni, która jest równocześnie matką Hope. Czego można się domyślić, w "My Name Is Earl" również pojawił się ten program, i były to jedne z najsłabszych odcinków całego serialu. Więc czemu nie rzucić tego samego starego kotleta do drugiego sezonu świetnego serialu z oryginalnym pomysłem. 

Najgorsze jest jednak to, że minęło niewiele czasu od mojego wypominania Garcii jego lekko niepokojący sentyment do "My Name is Earl", a tu pojawił się motyw narracji. Nie chcę pocieszać się, że pojawia się głównie na końcu odcinka, bo jeszcze skończy się tak, że będzie pojawiał się we wszystkich. Nie trzeba było głosu Jimmy'ego z offu, by docenić scenę tego, jak z malutką córką na kolanach ogląda zza szyby Lucy na krześle elektrycznym. Sam fakt, że to egzekucja, jego mina i gesty spokojnie wystarczyły.

Może czepiam się niepotrzebnie, ale mam jedynie nadzieję, że nie pojawi się tyle motywów wyjętych z Earla, bym mogła zrezygnować z oglądania poczynań Chance'ów.

1 komentarz:

  1. Anonimowy20:44

    Fajny tekst. Dobrze, że piszesz o tym serialu, bo jest mocno niedoceniany. Znasz się może na robieniu napisów. Nikt teraz już nie robi, więc może miałabyś ochotę?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...