sobota, 21 kwietnia 2012

Gra o tron 2x03: What Is Dead May Never Die


Coraz lepiej jest z "Grą o tron". Po pierwszych dwóch epizodach teraz mamy już porządnie zawiązującą się akcję. Dzielone na "teatry wydarzeń" odcinki pozwalają się skupić na konkretnych wydarzeniach oraz pokazać więcej. Odcinek trzeci doceni też każdy, kto miał już dość scen w burdelu Petyra.

Chociaż zafundowano nam cliffhangera (słabego, ale zawsze) w poprzednim epizodzie, to jednak był on potrzebny chyba tylko po to, by Jon Snow mógł naburmuszyć się na Starego Niedźwiedzia i resztę Straży za ich przymykanie oka na praktyki Crastera.

Komu zaangażowanie Natalie Dormer do roli nastoletniej Margaery Tyrell wydawało się kontrowersyjnym posunięciem, mógł w końcu skonfrontować swoje poglądy. Pomijając różnicę wieku, to jednak wyobrażenie o Margaery powinno opierać się o radosną dziewczynę ze śliczną, pocieszną buźką. Tutaj mamy natomiast dosyć wyrachowaną babę o przebiegłym spojrzeniu i takimż uśmieszku. Skojarzenie z Anną Boleyn nie wydaje się tutaj nie na miejscu, co więcej, nasuwa się samo od pierwszej chwili.

W obozie Renly'ego pojawia się też Brienne z Tarthu. Gwendoline Christe wypada wprost bezbłędnie, w zbroi i pelerynie, z krótko obciętymi włosami i ponurą miną. Trochę mimowolnie nasuwa się skojarzenie z Ogarem, nie tylko ze względu na wzrost, ale i charakter. Jej wypowiedziane do Catelyn "nie jestem damą" wydawało się mówić więcej niż to, że nosi zbroję i spodnie, bo chce.

Ale najlepszy motyw? 

Tyrion i jego gry w Małej Radzie! Mistrzowsko obmyślana intryga, dodatkowo okraszona bezbłędnie zrealizowaną sekwencją. Splecenie rozmów z Littlefingerem, arcymaestrem i Pająkiem wypadło prześwietnie. Po piętach w rankingu najlepszych motywów z odcinka depcze mu tylko Theon palący list nad świecą. Nie można odmówić tej scenie atmosfery i poczucia ciężaru podjętej przez młodego Greyjoy'a decyzji. 

Jego siostra za to nadal słaba i przygarbiona. Niestety.

Świetnie poprowadzono też zakończenie. Arya jest jedną z postaci, które prawdopodobnie pokażą nam w tym sezonie najwięcej. W ciągu ostatnich kilku minut zapętlono co najmniej trzy ważne motywy z książki, dorzucając do tego kilka pomniejszych. Nie ma co narzekać na takie odstępstwo od książki. To jeden z pierwszych tego typu zabiegów scenarzystów, który wypadł naprawdę w porządku. Co prawda sposób, w jaki pożegnano Yorena mógł wydać się głupi (podobnie, jak całej obrony przed oddziałem Lorcha), szczególnie przy tak fajnej postaci, jednak to on zaprezentował nam genezę wyliczanki Aryi - motyw, który w późniejszych odcinkach mocno ukształtuje naszą małą bohaterkę. 

Teraz wystarczy czekać na podróż do Harrenhall. I na Łaskotka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...