poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Gra o tron 2x02: Nightlands


Tak, drugi odcinek wyciekł do sieci i można było obejrzeć go tuż po pierwszym. I tak, zrobiłam to. No bo jak miałam inaczej? Teraz co prawda mam wrażenie, że już opisywałam na blogu moje wrażenia z "Nightlands" i musi minąć chwila, bym zorientowała się, że chodzi o forum Ognia i Lodu.

W poprzednim odcinku nie zapoznaliśmy się tylko z wydarzeniami w grupie Yorena, z którą Arya próbuje przedostać się na północ. Teraz nadrabiamy to już w pierwszej sekwencji. Poznajemy w końcu tajemniczego Jaqena H'ghara, o którego postać trochę się obawiałam, ale teraz zostałam bardzo mile zaskoczona. Oto kolejna postać, której przysłużyło lekkie stonowanie image'u. W płomieniach R'hllora widzę jego szybką drogę na wyżyny listy najatrakcyjniejszych aktorów w serii. Pojawia się ponownie także Gendry, który chyba wyrośnie na jednego z moich ulubionych bohaterów tego sezonu. Joe Dempsie sprawdza się świetnie w tej roli, nie będąc tak nadąsany non stop, jak książkowy pierwowzór. Yoren jak był bezbłędny, nadal jest. Spokojny, doświadczony i stanowczy. Na plus należy liczyć też jego obrazowe sugestie względem oręża.

Pierwszy odcinek był właściwie małą "rozbiegówką", by pokazać nam, co dzieje się tu i tam. Teraz jednak zaczynamy prawdziwą akcję. Theon, na przykład, wypływający na Żelazne Wyspy, skąd pochodzi.

To jeden z tych motywów, który dużo nam przyniesie. Nie tylko ze względu na wojnę, którą prowadzi Robb Stark. Pojawią się nowi bohaterowie i nowe miejsca, nowe wydarzenia będą miały miejsce, chociaż może nie wszystkie przypadną widzom do gustu. Może też nie wszystkie postacie. W moim przypadku jest to Yara (Asha, imię przecież zmieniono, żeby było łatwiej). I wszędzie będę powtarzać, że wolałabym zobaczyć jednak Ashę Greyjoy - wyprostowaną dumnie, ciemnowłosą córkę Balona z awanturniczą iskierką w oczach, na przykład taką, jaką miała na oficjalnym zdjęciu odtwarzająca ją Gemma Whelan. Tu garbi się i spogląda na wszystkich wzrokiem "dresiary". Takie określenie pasuje mi najbardziej, niestety. Częstuje Theona jadowitymi uśmieszkami, jak powinna, ale wrażenie mogło być o wiele lepsze.

Jest też pytanie, które nurtuje mnie od pierwszego sezonu: dlaczego robią z Littlefingera burdelmamę? Lata za dziwkami, instruuje je w sztuce zawodowej, doprowadza je do porządku i głaszcze po włosach, kiedy są smutne. Czy jako właściciel kilku ekskluzywnych przybytków tego typu nie mógłby po prostu przydzielić kogoś do tej roboty? Przedsiębiorczy, sprytny i finansowo kuty na cztery nogi, członek Małej Rady i królewski skarbnik, a robi rzeczy, które w innych produkcjach przypadają lekko otyłym paniom pod pięćdziesiątkę, które noszą gorsety i przesadzają z makijażem. Ma dużo innych rzeczy, na które powinien przeznaczać swój czas. Niech się już więcej przekomarza z Pająkiem. Rzeczami okołoburdelowymi może zajmować się Ros. I to najlepiej w offie.

Ani słowa o Rakharo, ani słowa proszę.

Na swój plus zasługuje za to scena rozmowy Davosa z Salladhorem Saanem, egzotycznym piratem. Dwóch doświadczonych szmuglerów, o całkowicie odmiennych charakterach i priorytetach, a na dodatek Mathos, idealista świeżo zaprzysiężony Stannisowi, jego Kapłance i nowemu bogu. Jeśli ktoś czytał "Starcie królów" może pamięta, co według Cersei jest największym skarbem kobiety. W tej kwestii królowa zgadza się z Sallą, chociaż on mówi nie o "skarbie", ale o "boskości". Czyżby mogli się w takim razie jednak dogadać w kwestii obiecanej mu zapłaty? ;)

Co do królowej. Mam ochotę trzasnąć ją po rękach, ilekroć unosi je na wysokość mostka i bawi się palcami, a robi to co chwila. W scenie wieczornej rozmowy z Tyrionem niemal nie przestaje. Niemniej scena zasługuje na wspomnienie. Peter Dinklage nie musi ruszać się z krzesła, by wypadać świetnie. Zarówno w chwili, gdy szydzi ze swojej siostry, gdy wypomina jej złe decyzje, które zagrażają koronie, oraz gdy ta żegna go słowami o ich matce.

No i na koniec: ponownie, jak w przypadku Renly'ego i Lorasa w pierwszym sezonie, twórcy nie pozostawiają nam żadnych domysłów względem więzi Stannisa z Melisandre (podobnie z dziećmi Crastera). Trochę szkoda, bo wyczytywanie między wierszami jest zawsze ciekawe. Szczególnie w przypadku tej opowieści.

Co nie zmienia faktu, że czekam już na wybujałe interpretacje spadających ze stołu pionków i ułożenia rąk (i nie tylko) Czerwonej Kapłanki na mapie Westeros.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...