piątek, 13 kwietnia 2012

Gorąco, jak u Gallagherów



Drugi sezon "Shameless" już za nami. Dużo działo się przez ostatnie miesiące u Gallagherów, ich krewnych i znajomych.

Dzieciaki z tej rodziny muszą znosić dużo. I świetnie sobie z tym radzą, chociaż dopiero teraz można odkryć, że to niekoniecznie Fiona jest tą najsilniejszą z nich wszystkich. Każde na swój sposób radzi sobie ze stresem, jaki fundują im dysfunkcyjni rodzice (i to w duecie). Podziwiać można Debbie, która powoli wyrasta na drugą wersję starszej siostry i pewnie też przejmie większą część jej obowiązków, gdy podrośnie. Już teraz zaczęła od opieki nad zgrają niekoniecznie grzecznych dzieciaków. Z drugiej strony cechuje ją jeszcze dziecięca naiwność, z którą nie zawsze stara się walczyć. Dała w końcu namówić się na szaleńcze zakupy, czy na włam do szpitala. Jak każde dziecko pragnęła czułości i jeśli mogła dostać ją od matki, która znajdowała się akurat na bipolarnym szczycie, to nie mogła z tego nie  skorzystać. Lip za to postępował wyjątkowo niezrozumiale w tym sezonie. Zaczynając od uganiania się za zamężna oraz kompletnie niewartą tego dziewczyną, przez rzucanie szkoły, aż po pretensje względem rodzeństwa w chwili, gdy powinni trzymać się razem.

 To był też bardzo ważny sezon dla Sheili Jackson. Co prawda zdawało się, że nie pozbędzie się już Franka i że to on będzie powodem nawrotu jej choroby. Tu jednak nastąpiło miłe zaskoczenie, bo oto Sheila przez ostatnie dwanaście odcinków robiła coraz więcej kroków w stronę normalnego życia. Kroków dosłownie i w przenośni, bo codziennie wychodziła dalej z domu. Z radością oglądało się jej wizyty w sklepie, czy u fryzjera. A kiedy pod koniec sezonu postawiła się nawet swojej ukochanej córce, można było tylko skakać z radości. Wybierając dziecko, któremu jest teraz naprawdę potrzebna, prawdopodobnie pozbyła się Karen już na zawsze. Jedynym plusem z jej obecności było to, że wyszła za Jody’ego. Co prawda jego postać może kompletnie zmienić niektórym odbiór „Kiss From a Rose” Seal’a, ale to na tyle sympatyczny i ciekawy gość, że można mu to wybaczyć. I kibicować postępom jego i Sheili.

Powrócił też Steve, niegdyś Jimmy. Syn bogatych rodziców i brat kompletnego kretyna, student medycyny, wiodący podwójne życie, niemal jak szpieg. Ostatnio nawet w Ameryce Południowej w towarzystwie bossów narkotykowych. I wszyscy dobrze widzieli od początku, jak bardzo Fiona walczyła ze sobą, by nie prosić go o powrót, a potem by nie dać mu się znowu kompletnie wprosić w swoje życie. To wymykanie się, by nagrać mu wiadomość na pocztę głosową, i zapraszanie go na nocowanie u Debbie mówiło wiele. Podziw należy się twórcom za oddanie związku między kobietą i mężczyzną, kiedy wiesz, że to nie jest dobra partia, ale nie możesz się oprzeć. Co zabawniejsze, nowa latynoska żona Steve’a miała ten sam problem z Markiem z pudełka. Od kiedy Steve pojawił się ponownie w zasięgu, było jasne, że w końcu wrócą so siebie. Po zakończeniu sezonu wydaje się jednak, że Fiona właściwie zasłużyła na odrobinę bliskości i kogoś, kto będzie przy niej w tym całym cyrku i, nawet świadom sytuacji, będzie chciał z nią zostać.
 
A co Frankiem? Przez cały sezon wyczyniał rzeczy, za które trudno byłoby go tolerować, a co dopiero lubić. To nie była nowość, ostatnio jego poczynania przekroczyły wszelkie pojęcie. Jednak wraz z pojawieniem się Moniki można było odkryć, że jednak jest ktoś, na kim mu w jakimś stopniu zależy. Co prawda okazywał to w dosyć specyficzny sposób, ale wydawało się, że jego uczucia względem żony były szczere. Że Monica była jedyną osobą, przy której czuł jakąś namiastkę szczęścia. I dlatego było mi go nawet szkoda w ostatnim odcinku, nawet po tym, co zrobił Dottie kilka epizodów wcześniej.
Trochę szkoda było go też, gdy w życiu jego i dzieci znowu pojawiła się Peg Gallagher, matka Franka. Może nie do końca miała wpływ na to, na jakiego człowieka wyrósł Frank, ale na pewno jej twarda ręka miała w tym swój udział. I tu ciekawostka: w jej rolę wcieliła się Louise Fletcher, czyli siostra Ratched z „Lotu nad kukułczym gniazdem”. Skądś kojarzyło się to twarde spojrzenie i nieznoszący sprzeciwu ton. Krótko mówiąc, była to właściwa osoba we właściwej roli.

Jak to zwykle u Gallagherów bywa, przez całe lato mieli tam mnóstwo rozrywek: nielegalne przedszkole, aborcje i porody, plantację marihuany i fabrykę amfetaminy w piwnicy, sekty, próby porwania, eutanazję, narkotyki i używanie broni, zdradzające żony i mężów, próby samobójcze, ucieczki z psychiatryka, a nawet jednego zastrzelonego orła bielika. I chociaż nie zawsze wiadomo, co jeszcze pokażą, możemy być pewni, że z nimi nie można się nudzić. Oby kolejny sezon "Shameless" zapewnił nam to samo.

Źródło: hatak.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...