Co jest lepsze od Phila, próbującego zrobić dobre wrażenie na swoim teściu? Phil dramatyzujący z powodu telefonu od lekarza. Jeśli jeszcze dorzucimy do tego kolumbijski omen śmierci w postaci czarnej myszy, mamy najlepszy motyw odcinka.
Przyznaję, że kiedy obejrzałam sobie raz jeszcze odcinek świąteczny,
pokrzykiwania Glorii w stylu "el diablo!" wydawały mi się trochę
przesadzone,
jednak dzisiejszy motyw ze schodami na łące i czarną myszą był bardzo
dobry.
Wiarygodny w swojej niewiarygodności, że tak powiem. Przeżywała to tak,
jak należy i w należyty sposób zarażała tym innych, najbardziej
podatnych. Również w poprzednim odcinku Mitchell i Alex mieli wspólne
zadanie, związane z choinką. Wtedy właśnie zdali sobie sprawę, jak
bardzo podobne mają charaktery. Teraz Mitchell zdał sobie sprawę, że
może dzielenie problemów i reakcji na nie z czternastoletnią dziewczyną
nie świadczy o nim najlepiej. Ale dobrze wiedzieć, że w tej rodzinie nie
tylko Cameron potrafi dramatyzować. Z tą różnicą, że Mitchell robi to w
inny sposób. Pritchettowy!
Lubię gościnne występy Benjamina Bratta, bo dobrze wypada jako "tata od święta". Dzięki niemu Jay wychodzi poza swoją zdystansowaną, pełną zgryźliwości bańkę i zaczyna się denerwować bardziej, niż chciałby to kiedykolwiek przyznać. Wiadomo, jedyną osobą, która cieszy się z przyjazdu ojca jest Manny. Gloria nadal pamięta, jaki był podczas małżeństwa (działa to też w drugą stronę, jak zauważyłam), a Jay wolałby, żeby Manny czerpał wzorce z kogo innego. Temu akurat się specjalnie nie dziwię.
Swoją drogą, kiedy myślę o związku Manny i Jay, przypomina mi się
dylemat Pritchetta przy wyjeździe do Las Vegas. Chciałby spędzić czas
sam na sam z żoną, ale też lubi pocierać głowę Manny'ego na szczęście
podczas gry w kasynie. To tak abstrahując od jego troski i przywiązania do chłopaka.
"Modern Family" nadal świetnie trzyma pozom. Ty Burrell udowadnia znowu, że zeszłoroczna Emmy była w pełni zasłużona, podobnie, jak nominacje dla innych.
Mam tylko nadzieję, że ktoś kupi Philowi więcej maszynek do golenia, żeby biedak nie musiał już drżeć o swoje życie. Nie wiedziałam też, że Dunhpy grają w quidditcha. ;)
Mam tylko nadzieję, że ktoś kupi Philowi więcej maszynek do golenia, żeby biedak nie musiał już drżeć o swoje życie. Nie wiedziałam też, że Dunhpy grają w quidditcha. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz