czwartek, 28 sierpnia 2014

Pożegnanie z wampirami- finał True Blood


Kolejny wielki finał za nami. I jak to już z finałami bywa, nigdy cała fanbaza nie jest w 100 procentach zadowolona. Ale umówmy się, już od kilku sezonów cała fanbaza nie była zadowolona. Bo True Blood niestety stał się wielkim, niestrawnym sucharem. I chociaż ciężko jest to przyznać, nawet Eric i Pam nie mogli tego uratować.




Żeby lubić True Blood, trzeba było pogodzić się z jego konwencją- z tym, że w 50 osobowej miejscowości mieszkają wampiry, wilkołaki, zmiennokształtni, wróżki i cholera wie, co jeszcze. Z tym, że wszyscy siedzą w jednej knajpie, w której to też pracuje połowa tejże miejscowości. Pracuje to naprawdę dużo powiedziane, bo za każdym razem kiedy do tej pracy mają dotrzeć lądują w łóżku wampira, wilkołaka, zmiennokształtnego albo cholera wie, czego jeszcze. Z tym, że żeby zostać zastępcą szeryfa, wystarczy napisać jeden test. Z tym, że najbardziej irytująca dziewczyna jakimś cudem jest najbardziej pożądaną laską w całym USA.

Ale jak już to wszystko się przełknęło, to serial dawał naprawdę wiele radochy. Świetne poczucie humoru, odważne sceny seksu i niezwykle wyszukane śmierci. Zdarzały się naprawdę niezłe czarne charaktery... ale cóż, nie po to biorę się za recenzję finałowego odcinka, żeby wspominać sezon drugi! Jak to często bywa w przypadku odcinków finałowych, scenarzyści za wszelką cenę chcieli upchnąć po prostu wszystko w tym zakończeniu.

Dlatego też, nagle znikąd pojawia się Hoyt który w 20 minut zapomina o swojej dziewczynie z którą to ułożył sobie życie na Alasce. Bo okazuje się, że tak naprawdę to jej chyba nigdy nawet nie lubił. Łzawe sceny między Sookieh a Billem nudziły tak strasznie, że wolałam patrzeć na sufit, niż w monitor. To prawda, byli sobie przeznaczeni. Dwóch tak rozmemłanych i męczących postaci ze świeczką szukać. Wszystkich bohaterów, na których scenarzyści nie mieli pomysłów (nie)zgrabnie odstrzelono na kilka odcinków przed finałem, dlatego Sookie spokojnie mogła się pobzykać raz jeszcze z Billem, a Jason zebrać ochłapy po Hoycie.

I znowu ten Hoyt- mówcie co chcecie, wiem zresztą sama, ze jego ślub z Jessicą pasował jak pięść do nosa, ale nastolatka we mnie się ucieszyła. Jedyna para w tym serialu, która naprawdę do siebie pasowała i nie drażniła widza tak, jak cała kompilacja "Sookie + nadnaturalny ludź."



gify obowiązkowe



Śmierć Billa na wielki plus- tym bardziej, że powinien był już umrzeć parę razy. Na szczęście nie spełniły się obawy co niektórych, że wampir zostanie człowiekiem. Chociaż byłoby to baaardzo w stylu True Blood. Pam i Eric zostali razem, więc to cieszy. Tak naprawdę to tylko ich historia trzymała mnie do końca Czystej Krwi. Chociaż naprawdę ciężko mi uwierzyć, że Eric nocami nie zakrada się gdzieś pod okna Sookie, a ta nie wypatruje go w halce na skraju lasu. Ostatnie minuty odcinka również do mnie nie trafiają. Czy ludzie, którzy przeżyli taką jatkę naprawdę potrafiliby wrócić do normalnego życia?

No cóż, finał tego serialu chyba też muszę dorzucić do listy rzeczy, na które trzeba przymknąć oko chcąc lubić True Blood.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...