poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Doctor Who 8x01: Deep Breath



Każdy ma swojego pierwszego Doktora, "pierwszą twarz, którą na twarz widziała". Moim pierwszym był Dziewiąty, pierwszą regeneracją, którą widziałam była przemiana Dziesiątki. Ale to pożegnanie z Jedenastym wzruszyło mnie jak jasna cholera. I równocześnie wprawiło w zniecierpliwienie, bo młodziutki i zaskakujący Matt Smith zmieniał się w Petera Capaldi - doświadczonego szkockiego aktora, który znany mi był jako bluzgający na prawo i lewo PRowiec z "The Thick of It". Dwunasty z kolei będzie pierwszym Doktorem, z którym będę od początku do końca. To będzie jeszcze inny rodzaj przywiązania i przeżywania.
Oczekiwania widzów rosły od momentu ogłoszenia następcy Matta Smitha i już na wysokości odcinka z okazji 50-lecia serialu były wysokie. Potem przyszedł odcinek z regeneracją (na którym ryczę nawet teraz, cholera), a oczekiwania poszybowały w kosmos. A czy byliśmy zadowoleni? Tak!

Po pierwsze i najważniejsze - nowy Doktor jest genialny! Cudownie poirytowany, bardziej oszczędny w gestach niż poprzednik (co trudne nie jest, ale zauważalne), tuż po regeneracji zagubiony i nie do końca ogarniający działanie własnego umysłu. I wyglądający naprawdę onieśmielająco. Po kilku naprawdę angielskich wcieleniach teraz Doktor jest Szkotem. I jest z tego bardzo zadowolony. Podejrzewam, że spora część widzów też jest usatysfakcjonowana, jeżeli nie zachwycona. Jak sam powiedział, będzie mógł teraz dużo narzekać. To jest zupełnie inny rodzaj Doktora, taki, którego naprawdę można się obawiać. Jedno spojrzenie na niego i każdy czarny charakter powinien wiedzieć, że źle się to dla niegos kończy. Dodatkowo też Capaldi jest w stanie zagrać jego komiczną stronę. Mam nadzieję, że przy całej jego stanowczej i ostrej finzjonomii i nieugiętym charakterze, dostaniemy też trochę zabawnego Doktora.

"I'm not sure I'm a hugging person now."
Po drugie - wycięty wątek uczuciowy. Skończyły nam się czasy, gdy zastanawialiśmy się, która to już z kolei towarzyszka zdążyła zakochać się w tajemniczym mężczyźnie z niebieskiej budki (wyznanie: nie znosiłam Rose Tyler). Tu zasady mamy proste i łatwe - Clara, przestań robić słodkie oczęta, i pomóż odnaleźć się temu biednemu kosmicie. A potem niech ktoś da mu ciekawszego towarzysza! Pojawienie się Jedenastego było trochę niespodziewane, ale pięknie wpisało się w całość i było dobrym, wzruszającym momentem. No i "zamknięciem" dla panny Oswald.

Po trzecie - jak to często przy odcinkach po regeneracji, mamy ucztę odniesień do wcześniejszych historii. Główny wątek robotów napędzanych mechanizmem zegarowym i nazwy ich statku, to duzy ukłon w stronę odcinka "The Girl in the Fireplace". A co do małych szczegółów... przy pierwszym seansie zdążyłam wyłapać, oczywiście, Petera Capaldi, który mówi o tym, że przybrał znajomą twarz (którą widział w Pompejach w dzienw ybuchu wulkanu), wspomnienie o Amy Pond, opinię na temat szalika Czwartego Doktora oraz komentarz Clary co do zmiany wyglądu statku. Niezbyt przychylny komentarz wygłaszał w końcu niedawno inny Doktor. Sam Dwunasty wspominał o "okrągłych rzeczach na ścianach" i zastanawiał się, gzie je schował. "Okrągłe rzeczy" znajdowały się w TARDIS niemal w każdej wersji statku w klasycznej serii "Doctor Who". I rozumiem, że robot na samym końcu trafił w to samo miejsce, po którym prawie czterdzieści lat biegała zapomniana Amy Pond?

Po czwarte - Paternoster Gang powrócił. Tę trójkę - madame Vastrę, Jenny i Straxa - zawsze chętnie oglądam. Vastra, przedstawicielka jasczurzej rasy, która odnalazła się świetnie na powierzchni Ziemi, wydaje się być Sherlockiem Holmesem w spódnicy. Co więcej, każdy jeden odcinek, w którym pojawia sie ta trojka, zdaje się sugerować, że sir Arthur Conan Doyle  właśnie na niej wzorował postać najsłynniejszego detektywa. Z powieści sir Arthura Moffatt czerpie garściami, a madame Vastra cytuje często Holmesa. I to bardzo do niej pasuje.

Nowa czołówka mi się nie podoba. Ale przy tylu niesamowitych rzeczach, nie powinno to stanowić najmniejszego problemu. Doktor wrócił!

3 komentarze:

  1. Ooo, pierwszy raz spotykam się z teorią, że android trafił tam, gdzie była Amy! Ciekawe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo po prostu używają kilkakrotnie tych samych lokacji. Że może tak być i że sobie dopowiadam, zorientowałam się dopiero teraz. :D

      Usuń
  2. "Skończyły nam się czasy, gdy zastanawialiśmy się, która to już z kolei towarzyszka zdążyła zakochać się w tajemniczym mężczyźnie z niebieskiej budki "

    A ją znasz? http://tnij.org/02sq5dw

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...