piątek, 8 sierpnia 2014

The Killing, sezon 4


Jeszcze nie tak dawno, w notce o Orange Is The New Black wychwalałam Netflix pod niebiosa. Jednak w przypadku wypuszczenia The Killing nie cieszyłam się już tak samo. Może dlatego, że wiedziałam że to już definitywny koniec, a naprawdę nie chciałam rozstawać się z Holderem i Linden. I że sześć odcinków to zdecydowanie za mało czasu na dawkowanie sobie emocji. Tym sposobem już po dwóch dniach ostatnie Dochodzenie miałam już za sobą.




Jak twórcy poradzili sobie z tym sezonem? Jeżeli chodzi o samą sprawę, nad którym pracował nasz ulubiony duet, była zdecydowanie ciekawsza, niż dochodzenie z poprzedniego sezonu. Dom, w którym dokonano okropnych mordów był przepiękny i w dziwny sposób nadawał się na taką zbrodnię. Krew na ścianach i podłodze przypominała mozaiki z Dextera. Serial w dalszym ciągu świetnie oddawał ten mroczny i mokry klimat Seattle a ścieżka dźwiękowa nie zawiodła ani razu. Jak dla mnie, mogli czołówki nie ruszać, bo ta pierwsza była najlepsza- ale to tylko drobiazg.

Jednak i w tym sezonie sprawa miała swoje mankamenty. Sukowata pani dyrektor, która robiła wszystko, aby utrudnić Holderowi i Linden pracę. Posiadająca swój wielki sekret, który dało się odkryć już w drugim odcinku. To, że zamordowana rodzina wcale nie była taka, jak o niej mówiono, nie dziwiło już w ogóle. Co do zakończenia całej sprawy (nie będę spojlerować) też bardzo się zdziwiłam.  Podali nam najprostsze rozwiązanie, którego nawet nie brałam pod uwagę, ponieważ było... za proste. Jednak dla większości oglądających, nowe dochodzenie było tylko tłem. Wszyscy czekali, jak rozwinie się sprawa morderstwa Skinnera, jak Linden i Holder sobie z tym poradzą.

I tak, jak oczekiwałam, zostało to świetnie rozpisane. Sumienie gryzące obu detektywów, depczący im po piętach Reddick a.k.a Cicha Woda, mieszanie się zeznań, Linden wracająca na miejsce zbrodni. Została zachowana konsekwencja w prowadzeniu charakterów postaci, dlatego mieliśmy okazję zobaczyć ćpającego Stephena, a w drzwiach Sary musiał się pojawić jej syn.

Irytuje mnie bardzo, jak w serialach umniejszają role członków rodziny, przez co pojawiają się ze dwa razy na sezon a ja zaczynam się zastanawiać, jak to jest z tym modelem rodziny naprawdę. I znowu można by tu się odnieść do Dextera- i jego roli ojca.


Za każdym razem, kiedy kończy się serial, rozpoczyna się burza. W tym przypadku nie było inaczej. Pomimo kilku drobnych niedociągnięć, serial zgrabnie zamknięto, dokończono wszystkie wątki i wiemy, co stało się z głównymi bohaterami. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to tak dobre zakończenie jak Breaking Bad, a wszyscy wiemy jak BrBa postawiło wysoko poprzeczkę. 

Przez te sześć godzin mieliśmy niesamowitą okazję zajrzeć wgłąb umysłów Holdera i Linden i przeżywać z nimi te niezwykle ciężkie chwile. Żałuję, że skończyło się to tak szybko, ale cieszy mnie to, że przyjaciele znowu się spotkali i odważyli na tak szczerą rozmowę. Może to i zbyt optymistyczne i romantyczne z mojej strony, że wierzę, że tym razem Sara "zostanie", ale naprawdę im kibicuję. A kiedy myślę o ich życiu po napisach końcowych uśmiecham się, jakbym wspominała starych przyjaciół.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...