środa, 6 sierpnia 2014

Dwa tygodnie "Pod kopułą"


Podobno najlepsze pijackie gry robi się z ekranizacji powieści Stephena Kinga, szczególnie jego mini-serii. I po wszystkich, które zdarzyło mi się do tej pory obejrzeć, muszę stwierdzić, że jest na pewno pole do działania. Nie próbowałam sama nigdy, po obejrzeniu całego pierwszego sezonu "Under The Dome" nie jestem aż tak odważna.



Założenie było całkiem niezłe, chociaż nie genialne i nie nowe. Już nie raz oglądaliśmy zmuszonych do działania ze sobą ludzi, których mroczne sekrety i jeszcze mroczniejsze cechy osobowości wychodzą na jaw. Sam King bawił się w to już kilka razy - chociażby w "Mgle". Wykonanie? Tu trudno mi wyrazić jednoznaczną opinię.

Nie mam problemu z nijaką pracą kamery i średnio ciekawymi zdjęciami - ot, kolejny serial z obyczajową oprawą. Efekty komputerowe są całkiem niezłe i sprawiają, że miło ogląda się sceny, w których pokazana jest kopuła i to, jak się zachowuje. Mam za to problem z bohaterami, z których każdy, co do jednego niemalże, są nijacy i przewidywalni albo zbyt idealni - taki na przykład Dale Barbara, który świetnie strzela, pilotuje samoloty, odbiera porody i pewnie pięknie wyplata koszyki z wikliny i śpiewa jak anioł. Barbara, w całej swojej niesamowitości, jest tak nieprzekonujący, że nawet jego romans z rudowłosą Julią nie sprawił, że można go polubić. Nie wiem, na ile jest to wina aktorów, a ile scenariusza (w którego pisaniu czynnie bierze udział sam King), ale nie czuję między nimi żadnej chemii, chociaż są kreowani na pierwszą parę tego serialu. 

Dopiero na początku drugiego sezonu dotarło do mnie, że od opadnięcia kopuły minęły raptem dwa tygodnie. To odpowiednio dużo czasu, by ludzie zaczęli wywlekać długo chowane żale, hodować sobie następne i snuć podejrzenia przeciwko sobie. Odpowiednio dużo czasu, by ci, którzy w normalnym życiu byli bucami, teraz zmienili się w regularnych dupków, a ci, którzy chcą trzymać władzę posunęli się do strzelania do niewinnych dziewcząt. Chaos się szerzy, a okoliczności wykańczają co bardziej kompetentnych i przydatnych obywateli. Wielka szkoda, bo zostają nam tylko irytujący nastolatkowie i cała masa postaci, które pojawiły się na ułamek sekundy w pierwszym sezonie, a potem zostały zapomniane. Pewnie nikt nie wspomni już o chorych na cukrzycę mieszkańcach, ani o farmerach, ani o ludziach, którzy próbowali wysadzić się za pomocą granatu.

W restauracji w centrum miasta, gdzie organizowane są wszystkie spotkania mieszkańców zawsze jest tylu ludzi, by zapełnić salę. Jednak w paserni w fabryce cementu gromadzą się takie tłumy zdesperowanych mieszkańców, że trudno jest powiedzieć dokładnie ile osób znalazło się pod tą bańką. Biorąc pod uwagę, jak nagle i znikąd pojawiła się Max i jej matka, oraz nauczycielka fizyki i szwagier Dużego Jima, istnieje szansa, że w Chester's Mill chowa się jeszcze ze trzy tysiące osób, czekając na trzeci i kolejne sezony, kiedy będą mogli pojawić się i namieszać w życiu głównych bohaterów jeszcze bardziej. Być może ktoś znowu spróbuje rozdzielić Julię i Dale'a? Kopuła zamknęła ich w niewielkiej przestrzeni, ale najwyraźniej kosmos nie chce, by byli ze sobą. Czemu się nie dziwię? Bo Dale zastrzelił jej męża, do cholery!


2 komentarze:

  1. Bardzo sympatyczny tekst o bardzo słabym serialu. Porzuciłem jakoś w połowie pierwszego sezonu. // swego czasu opracowaliśmy ze znajomymi pijacką grę na bazie kreskówki Odlotowe Agentki xD. Po dwóch odcinkach wszyscy leżeli już pod stołem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co poradzić... W Stanach z jakiejś racji jest to hit. Ale mam wrażenie, że Amerykanie w ogóle podchodzą do Kinga z mocno przesadzonym uwielbieniem. Lubię faceta, ale jego książki rzadko kiedy nadają się na adaptacje.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...