czwartek, 5 czerwca 2014

Salem s01e01: Vow


Przyznam się szczerze, że gdy słyszę o jakimś nowym serialu o czarownicach to przed oczami mam zaraz widok kota z „Sabriny”, siedzącego na fotelu, palącego fajkę i rzucającego żartami, który niesamowitym przypadkiem nazywał się również Salem. Ciężko jest mi brać na poważnie tego typu serię, ale już sam początek odcinka wyraźnie nam mówi, że to nie będzie bajeczka z poczuciem humoru. Wręcz przeciwnie. Ludziom, którym brak dystansu do tematyki wiary i religii, oraz miłośnikom zwierząt zdecydowanie odradzam oglądanie. Bo nie sądzę byście mogli znieść widok białego gołąbka (drobnej symboliki można by się dopatrzeć) zabijanego w ofierze, czy też księdza z wielkim poczuciem misji wytępienia zła, który regularnie odwiedza burdel.

Na początku mamy scenę „wyznania grzechu”, gdzie kobieta i mężczyzna są zakuci w dyby, ale tylko facet jest biczowany, ba! nawet wypalają mu znamię na czole, bo biedny miał chcicę i nieprzyzwoicie patrzył się na seksowną dziewkę. Klimat serialu wyraźnie został nam przedstawiony - kolorowo nie będzie. Zaraz po tym pojawia się motyw zakazanej miłości, w dodatku między dwojgiem głównych bohaterów, gdzie w świecie purytanów jest to nie do pomyślenia (temat już znany, trochę oklepany). Potem on wyjeżdża na wojnę, ona jest z nim w ciąży, idzie do lasu z Indianką, no bo z kim innym mogła by pójść do lasu, za nieślubną ciążę by ją powiesili, więc oddają nienarodzone jeszcze dziecko diabłu. Lepszej niani nie mogły wybrać. On po 7 latach, uznany za zmarłego (oczywiście) wraca i zastaje swoje miasteczko w gorszym stanie niż go opuścił, a żeby tego było mało, jego miłość chajtnęła się z kolesiem, którego nienawidzili oboje. Po 10 minutach można się domyśleć co się mniej więcej będzie działo dalej, tak więc podstawowe pytanie brzmi: czy warto oglądać?

Co do obsady, to nie wiele jestem w stanie powiedzieć. Głównego bohatera, Johna Aldena gra Shane West, znany z serialu „Nikita” lub z filmów takich jak: „Szkoła uczuć”, „Sztuka rozstania” czy choćby nawet „Liga niezwykłych dżentelmenów”. Jestem w stanie jedynie odnieść się do ostatniej pozycji, chociaż i tak musiałbym mocno wytężyć pamięć o kolesiu, który zagrał Tomka Sawyera ze strzelbą. Czarownicę z wahaniem nastrojów Mary Sibley gra Janet Montgomery i to by było na tyle. Na wyróżnienie zasłużył jeszcze lubieżny wielebny Cotton Mather, którego gra Seth Gabel(„Fringe: na granicy światów”, „Seks, kasa i kłopoty”, „Arrow”,  „Bez skazy”). Myślę, że z odcinka na odcinek inne postacie również zaczną się wyróżniać, choćby czarownica Tituba (Ashley Madekwe), przez którą główna bohaterka zeszła na złą drogę, czy też Sędzia Hale (Xander Berkeley).

Wracając do mojego pytania, wydaje mi się, że warto poświęcić czas temu serialowi.  Owszem pojawiło się parę słabych tekstów, czy też scen, jak np. wypowiedzenie tytułowych „ślubów” przez parę bohaterów, czy też przełamanie srebrnej monety na pół przez Aldena. Facet ma niezłą krzepę, trzeba mu to przyznać. Za to scena w lesie, gdzie odbywał się sabat robi całkiem spore wrażenie.


Ja zamierzam kontynuować, bo ciekawi mnie jak dalej rozwinie się wątek naszego bohatera z jego niedoszłą dziewczyną – czarownicą i czy dojdzie do jakiejś, (a mam nadzieję, że dojdzie) ciekawej konfrontacji. Pozycja może nie tyle co obowiązkowa, ale do obejrzenia w wolnej chwili jak najbardziej. Stay tuned. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...