wtorek, 10 czerwca 2014

AMC o komputerach: Halt & Catch Fire


Lee Pace jest świetnym aktorem - wie to każdy, kto widział „Pushing Daisies”. Tylko ma, albo miał, kiepskiego agenta. Po niezłym początku kariery wpadł w ciąg kiepskich lub średnich filmów i ról drugo, a nawet trzecioplanowych. Fenomenalne „The Fall”, w którym zagrał tragicznie zakochanego kaskadera Roy'a, nadal nie zbiera takich pochwał, jak powinno, krążąc jako filmowa ciekawostka, niż odpowiednio zachwalana produkcja. Dlatego Lee Pace znany jest głównie jako cukiernik Ned, co jest rzeczą dobrą, ale niewystarczającą. Czy „Halt and Catch Fire”, na równi z trzecią częścią „Hobbita” i „Strażnikami galaktyki”, sprawi, że doceni go większa rzesza widzów?

Joe MacMillan jest dupkiem z pasją, a Pace jest dobry w graniu dupków. Pojawił się nie wiadomo skąd i jakoś udało mu się zdobyć zaufanie - chociaż może być zbawcą, albo wielkim oszustem. Kręci i manipuluje, próbuje sprawiać kontrolę nad firmą, w której ledwo co go zatrudniono, i zdarza mu się też stracić panowanie nad sobą. Jego wielkie ambicje mogą być zaletą, ale i wadą.  Jego chęć do popychania innych tak samo. Dziwną, lekko konfliktową relację z Cameron dało się przewidzieć już przy pierwszym spotkaniu, gdzie równie mocno zgrzytało między nimi, jak i iskrzyło. Głównie dlatego, że Cameron to dobrze znany schemat zbuntowanej bohaterki, typowej "chłopczycy" - nie słucha się nikogo, nie stosuje do żadnych zasad, ale w środku jest delikatnym króliczkiem, który przez lata zbudował sobie odpowiednią fasadę dla ochrony przed światem. W pierwszym odcinku zarówno ona, jak i Gordon Clark (w tej roli Scoot McNairy, który przewija się ostatnio w prawie wszystkich oskarowych filmach - od "Argo" po "Zniewolonego"), inżynier o podkopanych ego i morale, zdają się równocześnie nie ufać MacMillanowi, ale też ciągną w jego stronę, zwabieni jego szaleńczym pomysłem. Joe chce zrewolucjonizować branżę komputerową za wszelką cenę. A oni są najlepszymi kandydatami do tego, by mu pomóc. Bo Joe niby zna się na ludziach i wie, kto może zdobyć dla niego całą górę pieniędzy.



Może dla osoby nieobeznanej rewolucja komputerowa nie wydaje się wdzięcznym tematem, jednak fabuła wciąga. Nawet laik zaczyna z zaciekawieniem słuchać żargonu programistów i inżynierów, całego bajerowania o kodach, biosach i płytach głównych. To, jak często w przeciągu dwóch odcinków wybuchały awantury o legalność ich poczynań świadczy o tym, że temat ma potencjał, by przyciągnąć. Czekam jeszcze na rozkręcenie wątku Gordona i jego żony, którzy już są na skraju kryzysu i mogą albo polecieć po równi pochyłej, albo być najszczęśliwszą parą na świecie. Przeczucie mówi mi jednak, że pierwsza opcja jest bardziej prawdopodobna. Dramatyczna strona tego serialu też może mieć wiele do zaoferowania, ale żeby tak było, któryś z bohaterów musi przecierpieć przynajmniej jeden sezon.

No i do tego strona wizualna i muzyczna, proszę państwa. Lata osiemdziesiąte ożyły na ekranie! Biura, samochody, bary i restauracje, a szczególnie garderoba - na przykład rzędy tak samo zaczesanych studentów w musztardowych koszulkach polo. Do tego świetne zdjęcia. Ktoś nieźle przyłożył się do tego, by HaCF wyglądało i brzmiało wiarygodnie. Za ścieżką dźwiękową już wyglądam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...