wtorek, 24 czerwca 2014

True Blood s07e01: Jesus Gonna Be Here



Nie ma co płakać po poniedziałkowej luce po Grze o Tron. Na jej miejsce szybciutko wskoczył finałowy sezon kipiącego seksem i przemocą True Blood. Już od dłuższego czasu, po każdym odcinku pytałam samą siebie- czemu ja to jeszcze oglądam? Liczba absurdów w tym serialu przekroczyła wszelkie możliwe granice, główna bohaterka spokojnie może się ubiegać o miano najbardziej irytującej mimozy wśród serialowych kobiet, a liczba umięśnionych klat już dawno przestała robić wrażenie.



Pamiętam, kiedy wyszedł pierwszy sezon. Dużo ludzi westchnęło z ulgą. Produkcja z wampirami, wilkołakami, wróżkami i cholera wie czym jeszcze stanęła w opozycji do wszystkich Zmierzchów i Pamiętników Wampirów. Wreszcie serial, który uratuje dobre imię wampirów- można było pomyśleć- a Drakula nie będzie się w grobie przewracał. I tak też na początku było. Serial pokazał brutalność i zezwierzęcenie wampirzej rasy, walkę o ich byt na świecie. Role krwiopijców nie ograniczały się jedynie do rzucania długich spojrzeń i siedzenia w pokoju bohaterki kiedy ona śpi.

Niestety, z sezonu na sezon było coraz gorzej, a kiedy Eric stracił pamięć, dostaliśmy to, co siedemnastolatki lubią najbardziej. Nie tego oczekiwałam od Czystej Krwi. Nie czytałam książki, więc nie wiem na ile scenariusz jest zgodny z sagą o Sookie. Jednak śledzenie życia seksualnego głównej bohaterki interesuje mnie najmniej. Nie wiem, może jak była mała stworzyła listę, w której do zaliczenia ma wszystkie rasy nadnaturalnych stworzeń? Póki co idzie jej świetnie.



W pierwszym odcinku, już z grubej rury, serwują nam śmierć Tary. Niestety, nie poruszyło mnie to ani trochę. Powinna umrzeć już kilka sezonów temu w kuchni Sookie. Ale jak to w wampirzych serialach bywa, nikt nie ginie naturalnie, najpierw trzeba go zamienić w wampira. Kolejne życie Tary było bardzo nudne i niepotrzebne. Scenarzyści zepsuli jedną z najciekawszych postaci serialu dorabiając jej kły. Wielka wampirza rebelia sprawia, że mieszkańcy Bon Temps zwracają się przeciwko Sookie, może to podkręci jakoś ostatni sezon.

Bardzo rozbawiła mnie ta scena w kościele, swoją drogą. Piękna metafora katolicyzmu naszych czasów. Pieprzysz się gdzie popadnie i z kim popadnie, ćpasz, ale w kościele w niedziele trzeba się obowiązkowo pokazać. Gdzie jest Eric? To chyba najważniejsze pytanie tego odcinka. Pam niezawodna jak zwykle, mistrzyni ciętej riposty.
Mam nadzieję że jej stwórca pojawi się szybko, bo chyba tylko dla tej pary klikam jeszcze play.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...