piątek, 23 maja 2014

Gra o tron 4x07: Mockingbird


Mogłabym oglądać ten serial po połowie. Wyrzucać części, w których pojawia się koślawa Daenerys, gdzie Cersei jest niedograna, a Melisandre rozebrana do naga, i gdzie Janos Slynt, razem ser Aliserem Thorne, pławią się w chamstwie i żołnierskim awansie. Mogłabym zajmować się całą resztą i byłabym szczęśliwa. I może tak zrobię?

Podobał mi się akt łaski, którego dokonał Ogar. Został wykonany na zwykłym farmerze, a nie napotkanym żołnierzu. Umierający, nawet po tym, jak Arya przedstawiła mu się z imienia i nazwiska, nie miał pojęcia kim są i nie obchodziło go to w obliczu utraty całego swojego dobytku i nadciągającej śmierci. Nie była to jego wojna, a i tak za nią ucierpiał. Serial poniekąd nadrobił ignorowanie widoków targanego walkami Westeros przez wspólną podróż Aryi i Ogara. Ich wątek nie przestaje ciekawić i poruszać. Bo Arya i Ogar są tak bardzo do siebie podobni, chociaż przeszli przez diametralnie różne środowiska. A chwile, w których odsłania swoją wrażliwszą stronę, są najlepszymi momentami każdego odcinka. Najwyraźniej nie bez powodu w poprzedniej notce Rory McCann nawinął mi się w akapit. Teraz wypadł cudownie - w końcu miał okazję pokazać Ogara trzeźwego i nie z mordem i pogardą w oczach. Szkoda, że go zranili. W nieciekawych czasach (i adaptacjach książek Martina) takie rany mają tendencje do jątrzenia się i odbierania nam ulubionych bohaterów o wiele wcześniej, niż byśmy chcieli. Skaleczenie na piersi khala Drogo też przecież wyglądało niegroźnie.

Obawiam się trochę prowadzenia wątku Brienne. Twórcom tak bardzo przykrzyły się wycieczki bohaterów wzdłuż szlaków, że ukracali je kiedy tylko mogli. Tymczasem od wyjazdu ze stolicy Brienne nie będzie robiła nic innego, szukając po drodze biednej Sansy. I albo zostanie ucięta, albo trafi w poczet wątków męczących i nudnych, jak Bran. A szkoda, bo w tym odcinku było ciekawie. Pojawił się znowu Gorąca Bułka i subtelny, łamiący czwartą ścianę, żart na temat jego wypieku dla Aryi. Brienne pokazała trochę więcej charakteru i udało jej się dobrze zadziałać. Nauczyła się przez poprzednie sezony, jak polegać na instynkcie, a nie tylko na kodeksie rycerskim i teraz wprowadza to w czyn. Do tego Gwendoline i Daniel świetnie wypadają w duecie.

Pojawił się Trzeci Góra. Z doborem aktora nie ma może tragedii, jak przy sezonie drugim, ale do Conana Stevensa, który do imponującego wzrostu miał też imponująco groźną twarz, trochę mu brakuje. Nie widzę też podobieństwa rodzinnego z młodszym bratem, a wydaje mi się, że nie tylko wysokim wzrostem powinni się charakteryzować. Przesadzono też z pomysłem na jego trening. To wystarczająco brutalny serial i nie potrzeba było całego rzędu więźniów "do odstrzału", tym bardziej, że o Górze krążą tylko złe opowieści. Czasami tylko zła opinia wystarczy, by stworzyć obraz bohatera. Same tylko monologi Oberyna Martella z tego sezonu wystarczą, byśmy oczekiwali po starszym Cleganie najgorszych rzeczy.

I czy Czerwona Żmija nie jest najlepszy, gdy pokazuje nam co innego niż swoje niezaspokojone libido? Kiedy jest politykiem, księciem i żądnym sprawiedliwości bratem. Szkoda, że twórcy postanowili pokazać nam to pod koniec, ale może lepiej późno, niż wcale? Po pełnej atmosfery i emocji rozmowie z Tyrionem można poczuć żal, że ta dwójka nie miała okazji działać wspólnie w innych okolicznościach. Szkoda, że na efekty tej rozmowy przy świetle pochodni musimy poczekać trochę dłużej niż zwykle.

Littlefinger za to udowodnił wszystkim, że to delikatne wzdryganie się na jego widok, które pewnie przydarzyło się każdemu widzowi, jest całkowicie zasłużone. Czy chodzi o morderstwo z zimną krwią? O to, że wypchnął przez Księżycowe Drzwi swoją panią żonę? Ależ skąd, to "Gra o tron", w której ludzi nadziewa się na miecze, jak na wykałaczki. Jego intrygi, ambicje i działania, nawet zdrada Neda w pierwszym sezonie, stawiają go w jednym szeregu z innymi bohaterami. Za to jego pociąg do Sansy, oparty tylko na tym, że jest córką jego wielkiej miłości, to powoduje, że na jego widok człowiek czuje dziwny niepokój i ma ochotę od razu wymyć ręce.

Atmosfera zagęszcza się odpowiednio, a wydarzenia kumulują. Może i dobrze, że na kolejny odcinek będziemy czekać trochę dłużej. Nauczeni doświadczeniem dziewiątych odcinków, będziemy potrzebowali głębszego oddechu - zupełnie, jak przed skokiem do głębokiej wody. A potem wszystko pójdzie w cholerę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...