piątek, 16 maja 2014

Supernatural 9x22: Stairway To Heaven + SPN: Bloodlines, pilot


Szalone przygody Sama i Deana, na dokładkę z Castielem, są na ostatniej prostej do końca finału. Już w przyszłym tygodniu dostaniemy odcinek, który, według opinii scenarzystów, producentów i aktorów, dużo zmieni i na kilka miesięcy zostawi fanów łaknących o więcej. Pytanie tylko, czy będą w stanie pokazać w dziesiątym sezonie coś, czego publiczność naprawdę będzie chciała?

Chociaż dziewiątka miała najlepsze wyniki oglądalności od czterech lat, to pozostawiała jednak trochę do życzenia. Do tego trafiły się w niej jedne z gorszych i nudniejszych odcinków w całej dziewięcioletniej historii serialu. Niedługo przed i po tym, jak wysmarowałam notkę na temat zalet SPN. Kosmos postanowił dodatkowo zmusić mnie do zrewidowania poglądów na temat odcinków nie dotyczących głównej fabuły - wszystko przez pilotowy odcinek spin-offu, "Supernatural: Bloodlines".

Ale jedno im przyznaję. Do tej pory nie walczyli z zakompleksionym frajerem. Był niesamowicie wpływowy, pierwotny potwór, Dick Roman. I Lucyfer, klasyka gatunku niemalże, winny tylko tego, że za bardzo kochał swojego ojca. Był Abaddon, Azazel i kilka innych wpływowych i groźnych demonów. A teraz pozostał nam właściwie tylko zakompleksiony sługa boży, który pechowo wybrał sobie naczynie wyglądające jak Glut z "Zemsty frajerów". Jest z nim trochę jak z Joffem. Curtis Armstrong tak dobrze wczuwa się w rolę Metratrona, że irytuje niemal przez całą scenę, w której się pokazuje. Niemal życzymy mu spotkania z Deanem w trybie berserk. Lucyferowi tego nie życzyliśmy, o dziwo. Nie wspominając o Crowley'u, który jest teraz właściwie trochę supernaturalową maskotką, a nie królem zepsucia.

Jeżeli ktoś lubi wątek z Armią Castiela, to ten odcinek musiał mu się podobać. Ja, niestety, należę do grupy, którą męczy już patrzenie na centrum dowodzenia z komiksów Marvela, wypełnione aniołami, a wprowadzane na potrzeby tego zmiany psują odbiór. Została mi więc do oglądania szarpanina między Winchesterami, którzy nie chcą ze sobą rozmawiać o tym, co ich trapi, boli i co im zagraża. I już to chyba widziałam, jakieś siedem razy z rzędu. Widzę też, że role się odwracają, a karma wraca do ludzi. I teraz to Sam zamknie swojego brata w metalowej klatce, by uratować go przed krzywdą, jaką Dean sam sobie zrobił. Czy rozejdą się znowu na koniec? I kto wtedy przygarnie Castiela? 

Bo Castiel na pewno nie wróci do nieba. Niekoniecznie dlatego, że stracił swoją łaskę i prawdopodobnie coraz bardziej zaczyna się uczłowieczać. Jest po prostu świetnym barometrem fanowskich nastrojów i sympatii. Był już wiernym sługą Boga, zbawieniem dla Deana, buntownikiem, człowiekiem, spiskował z Piekłem, chciał zostać następnym Bogiem, a do tego wszystkiego jeszcze jest lekko dziwny i słodki w swojej nieporadności, nawet jako przywódca wielkiej armii. Publiczność go uwielbia, więc nikt chyba nie zmarnuje okazji, by przez cały następny sezon trzymać go przy braciach. 

Szykuję się na finał, oczywiście. Strony już się pozmieniały, a główni bohaterowie zostali podzieleni. Nie zdziwiło mnie to specjalnie. Czekam teraz na to, kto poświęci życie za sprawę. Wszyscy mają mniej więcej równe szanse, ale typuję Gadreela.


A w Chicago, zanim się dobrze rozpędzili...

Natrafiłam już na opinie, że spin-off nie sprawdził się, bo Winchesterowie nie byli w centrum uwagi. Problem jednak leżał nie w braku braci, ale w braku jakichkolwiek ciekawych bohaterów i ciekawej historii. Pięć rodzin, dzielących między siebie wpływy w Chicago i okolicach, miało niesamowity potencjał. Pomysł na tematykę serialu też, w końcu jest tyle mitologii, nadnaturalnych stworzeń i przesądów, które mogłyby się pojawić, że starczyłoby spokojnie na kilka sezonów. Nie musiało chodzić tylko o zmiennokształtnych, wampiry, czy dżinnów. Winchesterowie przez tyle lat na pewno nie liznęli nawet połowy, a same wierzenia rdzennych mieszkańców Ameryki to duże pole do popisu. Niestety, pójście na łatwiznę nie sprawdziło się, bo który już raz można oglądać kłótnie wilkołaków z wampirami? Miałka historia miłosna wcale nie pomogła serialowi - Violet i David wypadli mało interesująco. Brakowało ich historii w tym wszystkim, możliwości zobaczenia rodzącego się uczucia i ich wspólnego zmagania się z przeciwnościami, które w końcu zwyciężyły i doprowadziły do ich rozstania.

Chociaż byłam naprawdę ciekawa tego, co można jeszcze wykombinować, jednak po tych czterdziestu-kilku minutach cieszę się, że nikt nie podjął się zrealizowania całego sezonu. Podobno stacja nadal czeka na coś interesującego w ramach spin-offu Supernatural. Tylko czy ktoś zaryzykuje ponowne odwrócenie uwagi od Winchesterów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...