poniedziałek, 20 maja 2013

Gra o tron 3x08: Second Sons


Pewne rzeczy nie zmienią się w tym serialu. Jak na przykład to, że nienawidzimy Joffrey'a przez każdą sekundę, w której widzimy go na ekranie. Nastoletni król zawsze potrafi zaskarbić sobie sympatię swoich poddanych, nieważne czego nauczy go narzeczona. Czasami rzuca poważnymi groźbami, a czasami drobnym gestem ośmiesza wuja przed całym dworem - "czarujący" jak zwykle, w dużej mierze dzieki Cersei, która też w ciekawy sposób pokazała swoje prawdziwe kolory. A za plecami Joffa coraz większa grupa ludzi, którzy w każdej chwili próbują go utemperować.

Niesamowite skrępowanie w Królewskiej Przystani było wyczuwalne w każdej scenie - między przerażoną Sansą a Tyrionem, między nim a Shae, a także między rodzeństwem Tyrellów i królową regentką. Nawet goście weselni sprawiają wrażenie, jakby w ogóle nie chcieli uczestniczyć w tej szopce. Wszystko to było jednak świetnie zaprezentowane, a napięcie całkiem sprawnie dawkowane - cisza panująca w sepcie podczas marszu panny młodej w ramiona męża potęgowała dziwną atmosferę. Sophie Turner musi jeszcze dużo się nauczyć by grać lepiej, ale cała gama niesamowitych aktorów nadrabia wątek za nią - z jej panem mężem oraz teściem na czele.

Nie zmienia się epatowanie seksem w bardzo dziwnych i nie zawsze odpowiednich scenach. Najwyraźniej ktoś postanowił wykorzystać fakt, że wymieniono dziesięcioletniego chłopca z książki na Chrisa ze "Skins". Po co Melisandre wspominała o psującym mięso strachu jagnięcia skoro przywiązaniem chłopaka do łóżka osiągnęła zupełnie inny efekt? I tak, magia krwi jest niezmiernie ciekawa, szczególnie przy scenie z pijawkami i ogniem, ale niesmak po kolejnym rytualnym stosunku pozostaje. Jeśli tak za każdym razem wyglądają czary Melisandre, to strach pytać czy w taki sam sposób działa Thoros z Myr.

Niemniej jednak, wątek na Smoczej Skale w końcu pokazał takiego Stannisa na jakiego czekaliśmy - sprawiedliwego i konsekwentnego w swoich wyrokach, działającego z obowiązku względem królestwa. Cieszy mnie też, że znowu będziemy oglądać Davosa, najbardziej zaufanego człowieka króla, oraz że uwzględniono jego naukę czytania ("Visenya rode Vha..ag..arr... eh, fuck me..."). To na pewno przyda się w przyszłości.

Za każdym razem, gdy pojawia się w serialu nowa postać, cieszę się niezmiernie, że książkowa fantazja George'a Martina na temat jego wyglądu, została zredukowana. Rycerze Westeros nie mają powiewających na wietrze niepraktycznych grzyw, Tyrionowi oszczędzono nos (podejrzewam, że oszczędność na efektach komputerowych a'la lord Voldemort miała tu duże znaczenie), kobiety w Qarth zasłaniają materiałem sukni obie piersi, a sprzedawcy niewolników nie stylizują włosów na podobieństwo ptasich skrzydeł czy rogów. A teraz pojawił się nowy bohater, arogancki Daario Naharis, który najpewniej szybko zdobędzie popularność - szczególnie wśród damskiej części publiczności. Brak obecnych w książce: złotego zęba, niebieskich włosów i idiotycznej kolorowej brody (uformowanej w kształt trójzęba) to wielki plus. Broń o rękojeściach w kształcie nierządnic wystarczy jako znak rozpoznawczy, tym bardziej, że ich właściciel jest ekspertem w posługiwaniu się nimi. To kolejna bardzo charakterystyczna broń w serialu, ale nie tylko nią w tym docinku sprawnie się posłużono.

Obawiałam się trochę, że Samwell będzie kolejnym wątkiem pobocznym, obcinanym by zrobić miejsce dla dodatkowych scen cycków i gołych męskich pośladków. Tu, na całe szczęście, pomyliłam się, bo to właśnie dzięki Samowi ostatnie minuty były jednymi z lepszym momentów epizodu. Tarly miał w końcu możliwość pokazać, że stać go na odważne gesty w chwili niebezpieczeństwa. Sztylet ze smoczego szkła w końcu się przydał i dodatkowo okazał się skuteczną bronią na Innych. Co więcej, wydaje mi się, ze spotkał się z tym samym Białym Wędrowcem, którego widział przy Pięści Pierwszych Ludzi. Bo nie wydaje mi się, żeby Inni wyglądali jak armia brodatych klonów.

A teraz czekanie. Na szybsze tempo, nieuchronnie zbliżające nas do finału. Na więcej scen między Aryą i Ogarem (Rory McCann dopiero teraz ma okazję by pokazać, że jego wybór na młodszego Clegane'a był strzałem w dziesiątkę), na zdobycie Yunkai przez armię Daenerys. Być może na Zimnorękiego? No i na wesele Edmure'a Tully.

6 komentarzy:

  1. Jak większość, ja najbardziej czekam na wesele w Bliźniakach i w stolicy. :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy14:54

    Ech... Krwawe Gody były jednym z trzech momentów, które spowodowały to, że dosłownie rzuciłem książką i przeklinałem Martina. Nie zmienia to jednak faktu, że również czekam na serialową wersje tych wydarzeń. Zawiodłem się doborem aktora do roli Dario ;/ ma bardzo "plastikowy" wygląd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy14:58

    Jak dla mnie serial jest nieco nudny.I również niestety większość postaci które weszły w 3 sezonie nie pokrywają się z moim wyobrażeniem po przeczytaniu książki. Gdy czytałem książkę było bardziej tajemniczo był taki smaczek zagadki tutaj jest większość pokazane na tacy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, i będę do zmęczenia podawać przykład Lorasa i Renly'ego, którzy już w pierwszym sezonie postawili przysłowiową kawę na ławę, pozbawiając widza możliwości czytania między wersami.

      Usuń
    2. Jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził. Ja staram się doceniać pracę ludzi od serialu. Nie wyobrażam sobie wiernego przeniesienia książek na ekran. To jest zwyczajnie niemożliwe. Spłycenie wątków jest imho konieczne. Sama książki czytałam, ale dość dawno i przyznam, że gdyby nie to to bym się zwyczajnie w serialu pogubiła. A co dopiero przy tak skomplikowanych intrygach jakie są w książkach. Widzę po znajomych, którzy oglądają bez czytania. Czasami po prostu nie ogarniają. A co do cycków i seksu... Jakoś oglądalność trzeba zwiększyć, żyjemy w czasach wizualnych, nie ma akcji i bójek, więc trzeba wstawić coś, żeby oglądający nie umarł z nudów.

      A co do Lorasa i Renly'ego, gdyby jak w książce pojawiły się tylko aluzje typu "tęczowa gwardia" to nie sądzę, że ludzie by załapali. Książka to książka, tam można używać słownych gierek, czytelnika nie rozpraszają obrazy. Serial się rządzi swoimi prawami. Takie scenki podnoszą oglądalność, a nie czarujmy się, o to chodzi przy tej produkcji. I ja się cieszę, bo jak zacznie się dla przeciętnego odbiorcy robić nudno to serial będzie anulowany.

      No i Daario na koniec. Fakt, nie wygląda jak ten książkowy, ale mimo to uważam, że aktor nadrabia swoją grą. Mnie przekonał, mimo braku niebieskich włosów i złotego zęba.

      Usuń
  4. Anonimowy18:04

    Zdobycie Yunkai? ;) Przecież liczymy na Meereen!

    Rory był b. dobry w sansowych scenach 2. sezonu.

    Czy Stannis jest sprawiedliwy? Na swój sposób tak, ale pozytywów "takiej" sprawiedliwości nie do końca da się dopatrywać.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...