wtorek, 27 września 2016

The Good Place. Kraina wiecznej szczęśliwości i mrożonego jogurtu


Eleanor umiera i trafia do Nieba... wróć! do Dobrego Miejsca, które w każdym szczególe dopasowane jest do swoich mieszkańców. Wszędzie można natknąć się na lokale z mrożonym jogurtem, plastikowe nakładki na kubek z kawą tu nie przeciekają, a sąsiedzi są pomocni, kulturalni i wyedukowani. Albo są buddyjskimi mnichami.


Oczywiście, cyniczna strona mojej natury - widząc te wszystkie kolorowo ubrane młode kobiety o białych uśmiechach i równe chodniki przy ulicy bez samochodów - zapytała od razu, czy to aby nie piekło? Niestety. Do piekła trafiają wszyscy artyści, muzycy i inni "fajni ludzie". Twistem okazuje się to, że nasza główna bohaterka nie powinna tu trafić. W życiu była tak naprawdę zarozumiałą egocentryczką, która nie dbała o środowisko, i rzadko kiedy była trzeźwa. Jej pojawienie się w Dobrym Miejscu burzy panujący tam porządek - oto system, który działał be zarzutu, nagle się spieprzył. Po niebie latają krewetki, wszyscy chodzą w brzydkich garniturach, a nad głowami non stop rozbrzmiewają piosenki Ariany Grande (the horror!). Tylko od Eleanor będzie zależało, czy sytuacja się zmieni. Dlaczego? To trzeba zobaczyć na własne oczy.

Przez pierwsze kilka minut nie byłam przekonana, ale w końcu dałam się złapać. Wizja nieba wyglądającego, jak świat z reklam ekologicznych samochodów lub ulotek reklamujących rodzinne jarmarki, gdzie ludzie muszą spędzić swoją wieczność, z początku może wydawać się zbyt jasna, wesoła i sztuczna zarazem. Ale po chwili można wczuć się w klimat, który rozpoznają czytający Terry'ego Pratchetta (szczególnie książki ze Śmiercią) lub ci, dla których najlepszym odcinkiem Supernatural był ten, w którym Winchesterowie zostali uwięzieni w telewizji lub kiedy archanioł przemawiał do nich z filmu porno. Do tego dochodzi porządna dawka abstrakcji, jak dom, w którym jedynymi obrazami są portrety klaunów. 

Dobre Miejsce dobiera nam także prawdziwą bratnią duszę.

Za serialem stoi Michael  Schur - współtwórca Parks and Recreation i Brooklyn Nine-Nine. Obie produkcje to świetne komedie, ale takie, w których musiał trzymać się reguł realnego świata. Tutaj puszcza wodze fantazji w bardzo fajny, świeży sposób. I ma do tego dwójkę mocnych aktorów. Kristen Bell ma talent komediowy, więc oglądało mi się ją z wielką przyjemnością, a Ted Danson zdecydowanie bardziej nadaje się do tego typu produkcji, niż do jakiegokolwiek CSI. Czekam jeszcze, by Schur rozwinął bohaterów drugoplanowych - Chidi, bratnią duszę głównej bohaterki, oraz Tahani, jej lekko zarozumiałą sąsiadkę oraz Janet, która jest przewodnikiem po Dobrym Miejscu - do pełnego potencjału. Naprawdę mocną stroną jego produkcji były zawsze postacie drugo- i trzecioplanowe (Ron Swanson, każdy pamięta i uwielbia Rona).

Jeżeli szukacie lekkiego serialu, który bawi interesującym pomysłem, dobrymi dialogami i opiera się na nietuzinkowej kobiecej postaci, to spróbujcie The Good Place. Co prawda przy czerpaniu informacji o serialu do tej notki odkryłam, że na razie planowane jest tylko trzynaście odcinków, zamierzam jednak czerpać przyjemność ze wszystkich (krótkie sezony czasami oznaczają krótki żywot). Ale czy ten serial będzie zasługiwał na regularne powtórki, jak Parks&Rec? To się jeszcze okaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...