poniedziałek, 19 września 2016

Mózg z mikrofalkówi, czyli iZombie


Na wstępie muszę zacytować tutaj swojego towarzysza życia: ta fabuła jest tak głupia, że aż mnie zainteresowała. To chyba najlepiej oddaje moje odczucia po rozpoczęciu przygody z serialem iZombie.


Młoda lekarka Olive rzadko baluje - woli spędzać ten czas z narzeczonym lub w pracy. W końcu jednak daje się namówić na imprezę na jachcie. To tam zostaje zadrapana przez zombie, kiedy horda nieumarłych atakuje imprezowiczów. Olive budzi się w worku na zwłoki, a przez kolejne tygodnie przechodzi zmiany i sama staje się zombie. Rozpada się także jej życie prywatne, a jej współlokatorka uważa, że to depresja. Olive przenosi się do kostnicy, zaczyna jeść mózgi, na które ma straszny apetyt, i... miewa wizje. Staje się nagle idealnym współpracownikiem policji, bo - trochę jak Ned z Pushing Daisies - może dokładnie powiedzieć, jak zginął denat, którego mózg zjadła na obiad z makaronem i ostrym sosem.

Szybko okazuje się, że nie jest jedynym zombie w mieście. Ale tylko ona tak mocno zmieniła się zewnętrznie, mając teraz bladą skórę i wypłowiałe włosy (które dodają aktorce Rose McIver uroku i charakteru). Inni nieumarli nie różnią się specjalnie od żywych, ale taki zabieg został prawdopodobnie zastosowany po, by rozpoznanie zombie było dla widza wielką niespodzianką. Sugeruje się nam za to, że warto patrzeć, czy ktoś nie zajada się ostrym sosem.

Ciekawym zabiegiem jest oddziaływanie, jakie maja zjedzone mózgi na bohaterkę. Przejmuje ona niektóre z cech zmarłego. Szczególnie dobrze to wypadło, kiedy natknęła się wraz z przyjacielem-lekarzem na zombie najbardziej podobne do klasycznego modelu - otępiałą rozkładającą się istotę, która rzuca się na wszystko, co żywe. Olive przejęła wtedy cechy socjopaty i nie miała najmniejszych oporów przed zabiciem zombie, ale nie czuła też parcia, by uratować towarzysza przed śmiercią.

Na tym jednak kończy się to, co mnie w tym serialu przyciąga. Łatwość i czystość, z jakim niektórzy nieumarli szerzą zarazę jest dosyć komiczna. Brutalność, niepohamowana żądza krwi i brak kontroli pojawiają się pod wpływem emocji, ale bardzo łatwo się jej pozbyć. Czasami wystarczy tylko pomachać głową, by full on zombie mode przeszło. Wszyscy żywi bohaterowie zdają się być zbyt głupi, by dojrzeć, że miasto zapełnia się nieumarłymi w ekspresowym tempie - szczególnie jeśli to ich znajomi, czy współlokatorzy, którzy nagle zmienili styl bycia, styl jedzenia i wyglądają, jak chodzące zwłoki. Fakt, że policjant bez mrugnięcia okiem przyjmuje tezę, że ta dziwna dziewczyna z kostnicy to medium, nie świadczy zbyt dobrze o jego podejściu do zawodu. No i jest jeszcze Blaine, który za bardzo stara się być jak Spike z Buffy, a jego biznes utrzymywał się niezauważony zdecydowanie za długo.

Jestem jednak pewna, że Olive znajduje widzów, szczególnie spośród fanów serialu Veronica Mars (twórcami obu jest Rob Thomas i Diane Ruggiero) i młodzieży - biorąc pod uwagę ilośc Teen  Choice Awards, do których był nominowany. Ci, którzy lubią lekkie historie z delikatnie ponurą nutą i intrygą a'la Pushing Daisies, na pewno mają seans dwóch sezonów już za sobą, i szykują się na trzeci. Sama przy tym serialu odkryłam, że chyba jednak wolę klasyczne podejście do zombie i bardziej czekam na szwędacze ze zbliżającego się sezonu The Walking Dead (nawet jeżeli tak naprawdę chodzi mi najbardziej Negana i Ezekiela).

2 komentarze:

  1. Rzeczywiście, podejście do kwestii zombiaków jest tu dość nietypowe, ale mnie bardzo ujął motyw przejmowania cech osób, których mózgi się pożarło. Liv jest w tych przeróżnych kreacjach znakomita.

    Nie jest to wielka rewelacja, ale przyjemny rozluźniacz, przy którym lubię się rozerwać. A raczej lubiłam, bo drugi sezon idzie mi bardzo opornie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale tu znowu pojawia się poddawanie w wątpliwość spostrzegawczości przyjaciół i rodziny, kiedy Liv zmieniała się z superopiekuńczej starszej siostry w olewającego wszystko lenia. :P

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...