wtorek, 22 marca 2016

Black Sails 3x09, czyli tuż przed finałem


Nie zawiedli nas w Black Sails. Już przedostatni odcinek sezonu to nawałnica wrażeń. Dobrych, złych i takich, które da się wyrazić tylko przekleństwem. Ale jeżeli nie oglądaliście jeszcze dziewiątego odcinka trzeciego sezonu (i nie natrafiliście na żadne info o tym, co się działo), nie otwierajcie tego tekstu, ponieważ... Here be SPOILERS!


Jak tylko zobaczyłam McGowana w trzecim sezonie The 100 z nieco inną fryzurą, wiedziałam, że coś podejrzanego się dzieje.

Słuchajcie, rozumiem ten gniew i rozpacz, które przetaczają się teraz przez fanowską brać. I powiem więcej, widziałam już nie raz, jak ludzie rzucali serial po śmierci ulubionej postaci, ale potem wracali. W samej tylko Grze o tron takie rzeczy działy się ze dwa razy na każdy sezon! A - nie ukrywajmy - po trzech sezonach Black Sails można było spodziewać się, że los Charlesa Vane'a przypadnie w udziale także innym bohaterom. Może i nie jesteśmy gotowi, kiedy to się w końcu dzieje, ale chociaż z tyłu głowy powinno dzwonić wszystkim, że wyjęci spod prawa skończą tak, a nie inaczej. Jak się okazuje też, że śmierć czeka tych, którym wydawało się, że mogą żyć spokojnie z królewskim ułaskawieniem. Nic bardziej mylnego!


To była porażająca scena. Nawet nie będę używać słowa "poruszająca". Bo dialog z pastorem, a potem ta cisza, spojrzenia jeszcze przed chwilą wydzierających się ludzi, robiły kolosalne wrażenie. A jeżeli chodzi o serialowe sceny śmierci - na pewno zostanie zapamiętana na długo.

Vane był jednym z ulubieńców. Gwiazda rocka w tym serialu, zarówno z wyglądu, jak i nieco nonszalanckiego sposobu prowadzenia się. Był zaciekłym wojownikiem i wykazywał się przebiegłością i determinacją, kiedy było trzeba. W trzecim sezonie napisany został tak, by polubiło go jeszcze więcej osób. Jednocześnie dało się zobaczyć u niego poważny kryzys - kim jestem, gdzie przynależę, kto właściwie stoi po mojej stronie i czy wart jest tego, bym się poświęcał? Tak, wszyscy patrzymy tu na ciebie, Eleanor. 

O zmianie w pannie Guthrie także można sporo powiedzieć w tym sezonie. Czy naprawdę przeszła na stronę Rogersa, czy tylko gra nim dla własnych celów? Chce odzyskać Nassau, bo po śmierci ojca, to wszystko, co jej tak naprawdę zostało. I posuwa się do przodu, nie zważając na straty w ludziach - nawet jeżeli ktoś był rzekomo tak ważny dla niej, jak Vane. A może właśnie nie był? To z niej wyrasta prawdziwy złoczyńca tego serialu, nie jest nim Rogers, nie jest nim żaden z piratów (ich w końcu wszyscy bardzo lubimy). Ale skoro Eleanor także przechodzi na "ciemną stronę", to zasługuje na mniejszą sympatię, niż Flint i Silver? Z tej trójki wydaje się, że tylko jednonogi kwatermistrz czerpie prawdziwą przyjemność z przemocy. Może dlatego, że jest w tej dziedzinie nowy?


Ale nie bójcie się. Black Sails to nadal genialny scenariusz, wspaniała obsada i świetna produkcja. Nie ma co zostawiać tak dobrego serialu tylko dlatego, że ktoś stracił życie, by tym samym rozpocząć rewoltę i podburzyć masy. To wygląda na początek kolejnego wielkiego trzęsienia ziemi. Echa tej egzekucji będziemy słyszeć jeszcze przez cały następny sezon i - moim zdaniem - przez to stanie się ona jak najbardziej wytłumaczona i konieczna.

Co woła o pomstę do nieba za to, to pan Scott. Zmarnowany potencjał, zmarnowane sceny. Przez trzy sezony człowiek drugiego planu, ale równocześnie zaufany tylu z głównej obsady. W końcu dostał swój własny, bardzo ważny wątek, i jednocześnie kulkę. Uważam w ogóle, że cały wątek Rozbitków - byłych niewolników, zbiegłych żołnierzy i piratów - został wprowadzony trochę na szybko, by zapewnić Flintowi potrzebną do walki z Rogersem armię, skoro znajome załogi zostały przetrzebione, a ten i ów kapitan wolał papierek od gubernatora, niż walkę o wolne Nassau. Ach, no i trzeba było znaleźć przyszłą żonę dla Silvera, coby się z książką zgadzało. 

Pan Scott stał się tylko pretekstem do tego i, kiedy przestał być już potrzebny, został usunięty bez najmniejszej linii dialogu. Jego śmierć nie wypada blado i od niechcenia dlatego, że stoi w porównaniu z egzekucją Vane'a. Jest słaba sama w sobie, a nie powinna. Prawie tak samo słaba, jak marnowanie Czarnobrodego przez prawie cały sezon, by wrzucić go na koniec. Jeżeli Ray Stevenson nie trafi do stałej obsady czwartego sezonu, to mogli właściwie w ogóle go nie angażować.

Wielką bitwę zobaczymy za tydzień. Będą straty w ludziach, morale, walucie i sprzęcie. Po śmierci Vane'a, bądź co bądź jednej z twarzy tej produkcji, chciałoby się powiedzieć "nikt nie jest bezpieczny", ale kto czytał Wyspę skarbów, ten wie.

2 komentarze:

  1. Oglądając śmierć Vane'a ryczałam i przeklinałam Eleanor. Nienawidzę tej kobiety od początku. Najpierw Max, później Vane, a teraz Gubernator, który ma żonę.
    Co do Silvera, nie można zaprzeczyć, że rozwinął żagle. Od człowieka unikającego walki jak ognia do świetnego i zdolnego do poświęceń kwatermistrza. Jest zdecydowanie moją ulubioną postacią i ubolewam nad jego prawdopodobną partnerką. Po akcji z rekinem i jak Flint opowiedział mu o Thomasie.. Liczyłam na to, że to właśnie John się o tym dowie. I chociaż wiem, że to raczej niemożliwe, to czekam na ich romans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, być może jestem jedną z niewielu osób, która chce by Flint zakończył sezon osiągając to, do czego zmierzał od samego początku - zagłady siebie samego, dosłownie i w przenośni. Uważam, że tylko w taki sposób zachowa wyrazistość, a twórcy konsekwencję. Wątek romansowy, wiem, że bardzo pożądany ;), może to wszystko tylko rozmyć.

      Damn... uwielbiam Flinta, jak dawno żadnej postaci. Dlatego chcę dla niego jak najgorzej. To z miłości. :D

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...