poniedziałek, 12 listopada 2012

HIMYM 8x05: The Autumn of Break Ups


Najwyraźniej mocno przeceniłam "How I Met Your Mother", spiesząc z zachwytami przy siódmym sezonie. Spiesząc w ogóle z pochwałą dla serialu, który od samego początku niespecjalnie mi się podobał. Czy mogę zatem odetchnąć z ulgą, że sezon ósmy poleciał poziomem na łeb na szyję?

Nic już nie jest śmieszne w tym serialu. W szczególności Barney, ale jemu udało się to trzy sezony temu (a zemsta za kanapkę była ukoronowaniem). Nic nie jest też ciekawe. Teraz już właściwie wszystko wiemy i nie możemy spodziewać się niczego nowego. Lawina powtórek już leci nam na głowy. Bo skoro Ted już wyznał jakiś czas temu miłość Robin, to teraz pora na Barney'a! Po rozstaniu z Quinn, znowu zaczyna wodzić za Robin rozmarzonym wzrokiem i wkrótce pewnie przejdziemy od nazywania jej "najlepszym kumplem i skrzydłowym" do "nie powinienem jej nigdy opuszczać". Dobrze zatem, że samą Robin wyposażyli w łatwo zbywalnego chłopaka, którego pozbędzie się na dniach. Wiemy przecież, że najlepszy team od laser-taga wróci do siebie.

Naprawdę, nawet przy serialu, do którego kompletnie straciłam zapał, wolałabym czasami być lekko zaciekawiona i poświęcić chwilę na domysły, niż wiedzieć dobrze, co się stanie, bo twórcy sami mi to pokazali. Nie wystarczy przecież im, że Ted męczy wszystkich, waląc nam głosem Boba Sageta "ha haaaa, to nie jest ich matka!", już ósmy sezon z rzędu.

Ach, wydaje się, że wieki minęły od momentu, kiedy wychwalałam Robin za jej wzruszający odcinek. Teraz jej przekolorowane kompleksy i postawa chłopczycy tylko rażą. Nawet Lily i Marshall nie bawią tak dobrze, jak kiedyś. Szczególnie udzielający damskich rad Eriksen.

Nie liczę już absolutnie na żadne zaskoczenia. Bo nawet jeśli ojciec Lily (po tym, jak okazało się, że potrafi być świetnym i godnym zaufania opiekunem) wyjedzie do Tijuany obstawiać psie wyścigi i zastawi w tym celu nerkę Marshalla, to ja nie będę zdziwiona. Jeśli po drodze Ted znajdzie sobie jakąś kolejną dziewczynę, a potem rzuci ją dla Robin, z którą po drodze prześpi się Barney, to też nie będę zaskoczona. Wzruszę ramionami, jeśli na przykład powróci Stella albo Zoe, bo któraś nie może zapomnieć o naszym kochanym, nudnym Tedzie. Ale jeśli ktoś jeszcze raz zwieje ze ślubu, to szlag mnie chyba trafi.

Przychodzi mi jeszcze do głowy teraz żarcik internetowy, w którym pada tekst Teda: "opowiem wam, jak poznałem waszą mamę, ale po tym, jak powiem kto i ile razy obracał ciocię Robin". Uważam, że wart jest przypomnienia.

3 komentarze:

  1. Anonimowy09:29

    HIMYM w tym sezonie jest okropne. Mam nadzieję, że 8. sezon będzie ostatni, dlatego nie odpuszczam i oglądam, ale poziom mojego zażenowania podczas słuchania wymyślanych bardzo na siłę "żartów", jest dramatycznie wysoki.
    Twórcy powinni w finale np. 6. sezonu dołączyć matkę do obsady, co dałoby serialowi dużego kopa i mógłby spokojnie ciągnąć do 10. sezonu. Niestety tak się nie stało i serial kisi się we własnej, znacząco już wypalonej konwencji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z tą opinią - szósty sezon byłby dobrym momentem albo na skończenie, albo na znaczącą zmianę, na przykład właśnie dorzucenie Matki. Pisałam zresztą o tym przy 'Go On', że zawsze warto skończyć serial w odpowiednim momencie, niż ciągnąć go w nieskończoność, nadwyrężyć pomysł i zrazić ludzi.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...