Wow. Po prostu, wow. Jeśli ścięcie lorda Eddarda w pierwszym sezonie wywołało burzę emocji, to scena Krwawych Godów pozostawi po sobie napalmowe zgliszcza w świadomości widzów, którzy nie zaznajomili się do tej pory z książką.
Od pierwszego kęsa chleba Robb dawał widzom powody do zastanawiania się, czy ktokolwiek chciałby zrobić go swoim królem, gdyby wiedział, ze nie po drodze mu ani z dyplomacją, ani strategią wojenną. Jak się okazuje wielkie sukcesy z początku wojny (wielkie bitwy poza kadrem: Szepczący Las i Oxcross) nic nie znaczą przy jego dalszych poczynaniach. Czy ktoś równie ochoczo krzyczałby "Król Północy!" widząc, jak łatwo daje się ponieść emocjom i że nie potrafi wystać ani minuty słuchając zrzędzenia starego dziada, od którego zależy los wyjątkowo kruchego przymierza? I że na dodatek zabrał ze sobą kobietę, która była powodem tego wszystkiego?
Cóż, najwyraźniej Talisa była po prostu Talisą z Volantis. To rozczarowujące po aluzjach co do jej podwójnej roli, którymi karmiono nas od chwili dołączenia do obozu ludzi Północy. Ten rodzaj mylenia widza wydaje mi się najtańszym i najbardziej leniwym, na jaki Benioff i Weiss mogli sobie pozwolić. Prawie tak samo tanim, jak uratowanie życia Blackfisha przez wypuszczenie go do toalety.
Czy w ogóle warto po takiej imprezie wspominać o pozostałych wątkach? Oczywiście! Jeśli tylko były ciekawe lub jeśli za nimi tęskniliśmy. Albo mamy pretensje i czepiamy się - to zawsze jest fajne.
Gdy Daario Naharis pojawił się w poprzednim odcinku zachwalałam stonowany wygląd jego postaci i jego butną naturę. Teraz jednak muszę przestać się zachwycać. Jego maniera bardzo szybko robi się powtarzalna - uniesienie brwi, przekrzywienie głowy i wzruszenie ramionami, a także ściągnięcie warg - przez co irytuje równie szybko jak pauzy w zdaniach Emilii Clarke. Cały wątek za Wąskim Morzem wypadł trochę niezdarnie. Nic dziwnego, że Daenerys tak łatwo podbija każde kolejne miasto niewolnicze, skoro bram pilnuje tylko po dwóch łatwowiernych i niedoinformowanych ludzi. Jakim bowiem cudem nikt w mieście nie wiedział, że dwa tysiące najemników stanęło po stronie wrogiej im królowej, a z trójki przywódców został jeden?
Cudownie za to było zobaczyć Brana i resztę, nawet jeśli w przygnębiającej scenie rozstania braci Starków. Ten traktowany po macoszemu wątek w końcu dostał więcej czasu i całkiem sprawnie powiązał wędrówkę chłopców z oddzieleniem się Jona Snow od bandy Dzikich (przez krótką, straszną chwilę miałam wrażenie, że Ygritte pobiegnie za nim). Żałuję rozstania z pocałowaną przez ogień i Tormundem Zabójcą oraz pożegnania Orrella, ale im szybciej bękart wróci do Czarnego Zamku, tym lepiej.
Nim ktoś z serialowców podniesie raban, że nie oglądnie ani jednego odcinka więcej, niech przypomni sobie swoje krzyki po śmierci Neda i to, że jednak wrócił przy drugim sezonie i był chorobliwie wręcz ciekawy. Jestem przekonana, że teraz sytuacja się powtórzy. A czy w odcinku finałowym może zdarzyć się coś większego, bardziej szokującego i zmieniającego fabułę niż Krwawe Gody? Ha! Wiem, ale nie powiem.
:) ależ oczywiście że może :) ale ciiiiiiiiiiiiiicho sza:) recenzja trafna:)
OdpowiedzUsuńja ubolwema jedynie nad omijanim niektorych istotnych cech postaci które r.r.martin tak kunsztownie opisał w swoich tomach- to majstersztyk- a w serialu duzo z tego ucieka:)
Ahh ci królowie tak szybko giną i jeszcze wielu zginie :)
UsuńRecenzja rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńJa po przeczytaniu Krwawych Godów trzepnąłem książką w ścianę i też zarzekałem się, że nie będę więcej czytać, jednak ciekawość wzięła górę (na szczęście).
No i tak jak napisałaś finałowy odcinek jeszcze może nas zaskoczyć :P
Krwawe Gody gniotą w książce, dobrze, że zrobiły to także na ekranie. Choć ciekawe w tym wszystkim jest to, że Robb, nad którym płacze internet, nie dostał od Martina ani jednego rozdziału z własną narracją :)
OdpowiedzUsuńTak w zasadzie to żaden pretendent do Żelaznego Tronu, wyłączając Daenerys, nie miał swoich rozdziałów: Stannis, Robert, Renly, Robb, Balon,Joffrey. Jakby to miała być jakaś mała sugestia Martina ;)
Usuńhttp://acidcow.com/video/46690-how_people_react_on_the_red_wedding_in_game_of_thr.html
OdpowiedzUsuń:D
Ale w książce skończyło się to podobnie tle że Rob nie zabrał ze sobą żony na krwawe gody i ona przeżyła i nosiła w brzuchu małego starka :)
OdpowiedzUsuńUWAGA Spoiler!
UsuńW książce żona Robba cały czas piła specjalną miksturę przez którą nie mogła zajść w ciążę (czego nie była świadoma bo wmówiono jej że pije miksturę na płodność). Wszystko ukartowała jej matka z Tywinem żeby uzyskać tytuły, a Talisa miała jeszcze przez dwa lata nie zajść w ciąże żeby nie było podejrzeń iż jest to dziecko Robba.
Rola Naharisa jest strasznie obsadzona, moim zdaniem jak narazie jest to najgorszy dobór aktora w tym serialu.
OdpowiedzUsuń@wziazkuzekranem
OdpowiedzUsuńNie dostał z prostej przyczyny. Z książki można zrozumieć że Robb nauczył się sztuki wargowania szybciej od rodzeństwa i używał wilkora jako szpiega, GRRM chyba nie chciał żeby zbyt szybko te umiejętności wyszły na jaw.
:]
Usuńgreebo chyba mylisz się. Robb stwierdził, że skoro Wilkory nie uratowały jego braci to i jego nioe uratuje i pozwolił zostać Szaremu Wichrowi na zewnatrz.
OdpowiedzUsuńO Krwawych Godach napisano już wszystko więc pozostaje się tylko zgodzić. Od siebie dodam, że podobało mi się jak to snute są plany na zaatakowanie Lannisterów i zdobycie Lannisportu by wszystko zniweczył jedna nie trafna decyzja.
OdpowiedzUsuńDo Daria się zgadzam - jest irytujący, a to przecież 2 odcinek z nim...
Ta scena naprawdę zostanie mi w pamięci. Tak mnie zdenerwowała ;)
OdpowiedzUsuń