wtorek, 13 czerwca 2017

Cancelled, pt 6: Sense8


To pierwsza od dawna część tego cyklu. I to na temat całkiem świeżej produkcji. W końcu drugi sezon serialu sióstr Wachowskich i J. Michaela Sterczynskiego (Babylon 5) miał premierę na początku maja. A tu nagle, miesiąc później, Netflix ogłosił, że serial zostaje anulowany - pomimo trwających już negocjacji z aktorami na temat trzeciego sezonu i z pełnym napięcia otwartym zakończeniem. I pozostał głuchy na rozpaczliwe głosy fanów, błyskawicznie organizowane petycje i hashtagi w stylu #savesense8.

Pora zatem napisać, o czym właściwie jest ten serial, i poznać powody, dla których Netflix zdecydował uciąć łeb tej produkcji przed zakończeniem wszystkich wątków. Bo, wierzcie mi, cliffhanger w drugim sezonie Sense8 był dosyć masywny.

 

W ośmiu miejscach na świecie, ośmiu młodym ludziom ukazuje się kobieta. W Chicago widzi ją policjant na służbie, w San Francisco transeksualna hakerka, w Londynie nieco naćpana DJka, a w Mexico City gwiazdor kina akcji. W slumsach stolicy Kenii ukazuje się kierowcy autobusu, w Berlinie złodziejowi klejnotów i wyborowemu strzelcowi, w Seulu córce biznesmena, która jest jednocześnie mistrzynią sztuk walki, a w Bombaju widzi ją farmaceutka, która ma niedługo wyjść za mąż za mężczyznę, którego nie kocha. Od tej pory wszyscy połączeni są umysłami, tworzą tzw. gromadę - czują to samo, mogą widzieć się bez podróżowania, a nawet przejmować na pewien czas swoje ciała. Kiedy któreś musi skłamać, do gry wchodzi aktor, złodziej strzela za wszystkich, a kierowca może odpalić wszystko, co ma silnik. Dzięki hakerce mogą dostać się do każdego systemu na świecie, a policjant pomoże w poszukiwaniach i technikach przesłuchań. Mogą w tym samym momencie odczuwać ból i rozkosz, przejmują swój smutek lub radość. A po piętach depcze im organizacja, która chce wykorzystać ich talenty, wiedząc, że jeżeli znajdą jedno z nich, będą mieli w końcu wszystkich.

Wyobraźcie sobie taką scenę: grupa uzbrojonych gangsterów prowadzi cię przez opuszczoną fabrykę, stawiają cię przed szefem, który każe ci maczetą ściąć głowę związanemu człowiekowi - bogaczowi, który brał udział w wielu podejrzanych biznesach, ale od swoich - i twoich - oprawców różni się jedynie drogim garniturem. Ty pogodziłeś się już z tym, że zabijesz człowieka lub umrzesz, bo przecież nie potrafisz walczyć, a oni mają przewagę... A potem nagle się zmieniasz, czujesz, jak kontrolę nad tobą przejmuje ktoś inny. I wiesz kto - to cicha i niebezpieczna Sun, która bez mrugnięcia okiem rozkłada całą bandę, wyrywa jednemu z nich broń i... po chwili stoisz już pośród martwych ciał, a mężczyzna, którego miałeś zabić, patrzy na ciebie z przerażeniem pomieszanym z wdzięcznością.

Takie sceny były dla mnie największą zaletą tego serialu. Stanowiły bowiem wyzwanie nie tylko dla aktorów, ale też dla reżysera, operatora i osób, które układały choreografię walk. Łatwo bowiem namówić aktora, by udawał charakterystyczne gesty lub mimikę kolegi z planu, by wmówić widzowi, że teraz ktoś inny jest  w tym ciele. W tym wypadku dwóch aktorów uczyło się kroków i ćwiczyło z kaskaderami, a za pomocą montażu tworzono wrażenie płynnego przechodzenia między sensatami (tak nazywani są członkowie gromady). Warstwa wizualna zatem na plus. Także za to, że sensaci pojawiali się obok siebie w czasami najmniej odpowiednich sytuacjach lub kiedy potrzebni byli wszyscy na raz.



Jednak zawsze brakowało mi czegoś w historii samych bohaterów. Wątek Sun wydawał mi się niedopracowany, ale też trochę naiwny. Szczególnie jej ostateczna konfrontacja z bratem, w sekwencji wyciągniętej z jakiegoś marnego filmu z Wesley Snipse'm. Lito był ciekawy, do momentu w którym nie wkradały się w jego opowieść klisze. Nie porwał mnie też wątek zakazanej miłości między sensatami. W tak różnorodnym gronie zdecydowano się bowiem na chyba najbardziej szablonową parę w historii scenopisarstwa, czyli zbira i miłą dziewczynę. Historia Riley, jakkolwiek ściskająca za serce w pierwszym sezonie, niespecjalnie pasuje do reszty. Każdy w gromadzie jest w jakiś sposób użyteczny, poza nią. Chyba, że jej rolą jest znajdowanie opuszczonych, ale stylowych i względnie czystych, melin i załatwianie nielegalnych substancji. W takim wypadku, go Riley. Do tego tylko raz odniesiono się do faktu, że chęć skorzystania z talentu twojego kolegi z gromady może trafić na zły moment (może w końcu być zajęty albo spać) i możesz nie otrzymać tej pomocy. Zbyt rzadko!


Krytyka, z którą często się spotykam dotyczy tego, że Netflix anulował serial o różnorodności i otwartości, a zamówił drugi sezon produkcji, w którym w pewien sposób gloryfikuje się samobójstwo nastolatki, a którego jedynym silnym motywem były skończone już taśmy. Pisałam już, że bez nich 13 Reasons Why będzie tylko kolejnym serialem o rozpuszczonych nastolatkach. Tymczasem w Sense8 mieliśmy czego tylko dusza zapragnęła: poszukiwanie miłości, akceptacja siebie, walka o lepsze życie, łamanie stereotypów i tradycji, próba udowodnienia skostniałemu społeczeństwu, że można być innym i dzięki temu być szczęśliwym, nikogo przy tym nie krzywdząc. A jednocześnie mamy szemrane organizacje i ich szemrane biznesy, międzynarodowy spisek, ucieczki i listy gończe, eksperymenty medyczne i więzienie.

Serial kręcony był w kilkunastu krajach, przez co koszty oscylowały w okolicach 9 milionów dolarów za odcinek, do czego dochodziły jeszcze problemy logistyczne. Bo nawet jeżeli w danym mieście rozgrywa się historia dotycząca tylko jednego z członków gromady, to zawsze pojawiają się tam inni - co oznacza wożenie aktorów po całym świecie. I wynajmowanie tabunu statystów do demonstracji, wieców wyborczych czy imprez w klubach. Nie jest to oczywiście najdroższy serial w historii, ani nawet w ofercie platformy (jak anulowany również The Get Down albo The Crown, którego pierwszy sezon kosztował 130 milionów). Jednak piękna opowieść musiała spotkać się z rzeczywistością, w której w parze z pieniędzmi nie szła oglądalność. Sama zabrałam się za Sense8 już po ogłoszeniu decyzji o skasowaniu, bo byłam ciekawa powodu tej całej rozpaczy szerzącej się w internetach.

Jeszcze niedawno myśleliśmy, że oryginalny serial o mocno rozbudowanej formie i fabule, jakim niewątpliwie był Sense8, powinien znaleźć swoje miejsce na platformach takich jak Netflix. Bo tam nikt nie będzie ingerował w wizję twórców, zapewni kasę, możliwość promocji i stałą widownię. Niestety, tam gdzie było serce do tworzenia i pomysły, zabrakło widzów. A to urżnie głowę nawet najpiękniejszej produkcji.

1 komentarz:

  1. Ten serial jest genialny w każdym calu. Chociaż tak, czasem brakuje czegoś w historiach bohaterów, jak wspominasz, ale całokształt Sense8 jest tak zachwycający, że przymykam na to oko ;) Rozumiem powody anulacji, jednak i tak jest mi szkoda.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...