środa, 19 listopada 2014

Dolina Krzemowa marzeniem każdego nerda



Sillicon Valley to miejsce, które obrosło już taką legendą, że chyba nikt nie wie jak jest tam naprawdę. Myśląc o stolicy wszystkich nowinek technologicznych, najmodniejszych aplikacji na telefon i rzeczy o których pojęcia nawet nie mamy, przed oczami staje nam miasto rodem z Jetsonów. Czy tak jest naprawdę? Programiści i informatycy mają swoje własne roboty, które przyrządzają im śniadanie? A do pracy docierają na kosmicznych poduszkowcach? 




Nie zaczynajmy nawet tematu ich biur, urządzonych w przyjaznej atmosferze i kolorach tęczy. Przerwa na lunch w kuchni? Może tak to wygląda w nudnej korporacji, bo pracownicy Googla czy Facebooka zjeżdżają na zjeżdżalniach, kąpią się w basenach wypełnionych plastikowymi kulkami albo wypoczywają w wielkich hamakach. Oczywiście każdy chłopak z pomysłem na nowy portal i aplikację musi być introwertycznym egoistą, z którym po prostu nie da się współpracować, ale to tylko świadczy o jego niesamowitym geniuszu (patrz: The Social Network albo Jobs). 

Karmieni takimi obrazami, młodzi programiści pełni pasji i nadziei na mnóstwo pieniędzy w krótkim czasie, wyruszają do Doliny Krzemowej. Niestety, cała ekipa nie przypomina ani trochę Marka Zuckenberga – ani z charakteru, ani z charyzmy. Dowodzi im Richard, który boi się własnego cienia i nie bardzo sobie radzi w pracy pod presją. Dlatego też, kiedy w pierwszym odcinku dostaje propozycje na wykupienie jego appki od dwóch ogromnych korporacji za zawrotne pieniądze, ląduje u lekarza z bólem w klatce piersiowej. Jednak to, komu powierzyć losy swojej firmy, to tyko jeden z wielu problemów Richarda. Niestety nic nie idzie po jego myśli, od nazwy jego przedsiębiorstwa (Piped Piper), po utrzymanie partnera, przez wystąpienia publiczne i na logo kończąc. 



Trzeba przyznać, że HBO już dawno nie wypuściło tak dobrej komedii (cały pierwszy sezon znajdziecie do obejrzenia online na http://goldvod.tv/). Każdy odcinek to niezwykle zgrabnie napisane dialogi wygłaszane przez świetnie dobranych bohaterów. Bo programiści w Piped Piper to prawdziwa galeria dziwolągów – mamy tutaj imigranta z Kanady – satanistę Bertrama, prawiczka Hindusa, który na widok kobiety reaguje niemal tak samo jak Rajesh z Big Bag Theory oraz najlepszą postać drugoplanową w całym serialu – Erlicha, który zdecydowanie za dużo naoglądał się filmów o Dolinie Krzemowej i żyje ciągłą iluzją, że wystarczy być wielkim bucem chodzącym w klapkach zimą, by coś osiągnąć. 

Oprócz całej masy zabawnych sytuacji, serial ukazuje także przykrą rzeczywistość Sillicon Valley. To miejsce, gdzie trwa nieustanny wyścig szczurów a nawet największy przyjaciel może się okazać twoim wrogiem. Nikt tu nie jest nikomu życzliwy, każdy pracuje tylko i wyłącznie na swoje nazwisko a jedna wpadka wiąże się z przekreśleniem kariery na całe życie. Tempo życia pracowników tych ogromnych korporacji jest godne podziwu. Sztab grafików, informatyków i programistów pracuje w pocie czoła aby każdy z nas mógł pochwalić się na portalach społecznościowych tym, co zjedliśmy dziś na obiad. A przecież wszyscy wiemy, jak ważne jest to w obecnych czasach. 

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...