Miałem wiele obaw związanych z kolejną adaptacją
komiksu z moim ulubionym egzorcystą. I niestety część z nich się spełniła.
Znacząco rażącą wadą jest sama postać Johna Constantine'a. Pewien poziom
postaci został przetarty przez Keanu Reeves’a już w 2005 roku, tak więc nic
dziwnego, że oczekiwania wobec spadkobiercy roli były wysokie. A tymczasem
dostaliśmy drewnianego Angola, który swoim sarkazmem bawi chyba tylko samego
siebie. Gra aktorska Matta Ryan’a (bo tak się zwie odtwórca głównej roli) do
ambitnych nie należy, bo momentami odniosłem wrażenie jakby robił to za karę.
Choćby próba pokazania poczucia winy, za skazanie małej dziewczynki na wieczne
potępienie, czy też heroizm z jakim stara się ocalić córkę przyjaciela przed
podobnym losem, wygląda na strasznie wymuszoną - do tego ta drażniąca mimika
twarzy.
Fani "True Blood" pewnie ucieszą się z
faktu, że Nora (Lucy Griffiths) powraca w roli Liv Aberdine. Kły zamieniła na
możliwość widzenia zmarłych, o ironio! W dodatku strasznie szybko potrafiła się
odnaleźć w sytuacji, w której demony próbują ją za wszelką cenę zabić.
Widocznie siły nieczyste mają wiele wspólnego z wypożyczalnią samochodów w
której pracuje, a raczej pracowała. Chyba jedyną jak na razie pozytywną
postacią jest anioł Manny, który ma dość diabelski charakter i potrafi kąśliwie
dopiec niesfornemu egzorcyście. No a pana Harolda Perrineau bardzo dobrze znamy
z Lost (Michael Dawson) i Sons of Anarchy (Damon Pope), chociaż dla mnie zawsze
będzie Linkiem pilotującym Nabuchodonozora w Matrixie. Jest jeszcze cichy
kolega Constantina, taksówkarz Chas, który prawdopodobnie jest nieśmiertelny. W
jego wypadku przebicie na wylot przez linię wysokiego napięcia nie jest
zabójcze.
Z przykrością muszę stwierdzić, że jestem
zawiedziony. Nie mogę wyzbyć się wrażenia jakby serial został stworzony na
potrzebę kolejnego długiego tasiemca, a może nawet po to, by stać się
konkurencją dla Supernatural, ale póki co bracia Winchester nie muszą się
obawiać Johna Constantine'a. Zastanawia mnie tylko jedno: mając kogoś kto
reżyserował m.in. Grę o Tron czy Black Sails, kogoś kto napisał scenariusz do
trylogii Blade’a, nowego Batmana, producenta Dextera, Mentalisty, gdzie został
popełniony błąd?
Cooo? :( smutek. Jeszcze nie oglądałam, ale mam zamiar i podobnie jak ty, obawiałam się, że będzie klapa, ale jednak miałam jakąś nadzieję, że może jednak coś z tego uklepią. Uwielbiam Keanu w roli filmowego Constantine'a, więc jak zobaczyłam tego blondyna w zwiastunie to poczułam lekki niesmak, no ale jeszcze dam mu szansę...
OdpowiedzUsuńNo i znowu. Reevesowy John Constantine, miał tyle wspólnego z Johnem Constantine co żaba z wspinaczką wysokogórską. Matt Ryan jest znacznie bliższy komiksowemu pierwowzorowi. Bo w komiksowym pierwowzorze John to cyniczny angol który spędza tyle samo czasu na egzorcyzmach co w pubie waląc pintę za pintą.
Usuńkurde, fatalnie. strach się bać co zrobią z 12 Małapami
OdpowiedzUsuńLektura tych wszystkich negatywnych recenzji tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem, bojkotując ten serial ;P. Już trailer wyglądał biedacko... // jeśli nie oglądałeś, to bardzo polecam Ci serial Chosen z 2013. Najlepsza rzecz, jaką ostatnio oglądałem (a mimo wszystko - było tego całkiem sporo ;P).
OdpowiedzUsuńCzy autor recenzji czytał komiks? Słowa "mój ulubiony egzorcysta" wskazują że albo czytał, albo zna postać Johna tylko wyłacznie z filmu z Reevesem. Który nie był złym filmem, ale adaptacją był kiepską. Ta recenzja nie wygląda mi na subiektywną opinię, tylko raczej na wypracowanie w stylu "to mi się nie podoba bo jest inne niż bym chciał żeby było".
OdpowiedzUsuńPilot nie jest bez wad. Ale postać Johna i aktor który go gra, to jego największa zaleta. To jest John żywcem przeniesiony z kart komiksu który czytam od 10 lat. Sarkazm, wyrzuty sumienia związane z akcją w Newcastle, wszystko jest w stu procentach wierne literackiemu pierwowzorowi. Jedyna rzecz której producenci nie zachowali to notoryczne palenie papierosa za papierosem, tylko ze względu na restrykcje nałożone przez sieć telewizyjną.
Proponowałym również się przygotować do recenzji. Goyer nie pisał scenariusza do Batmana. Był odpowiedzialny za ogólny zarys fabuły. Napisał za to scenariusze do Ghost Ridera i FlashForward i wyrezyserowal najgorszą część Blade, Blade Trinity. Nie wim więc czemu recenzent sie tyle po nim spodziewa.
Zgadzam się, że postać Johna jest o wiele lepiej odwzorowana niż w przypadku Reevsa i zgadzam się z tym, że jest to dość subiektywna recenzja, bo jakby nie patrzeć opisałem to tak jak ja to widzę. Uwielbiam sarkazm, ale w wykonaniu(zaznaczam, w wykonaniu,nie mówię tu o tekstach, chociaż co nie które na prawdę byłby słabe) pana Matta jest on strasznie wymuszony, tak jak jego cała gra aktorska, przez co traci na tym serial. Gdyby może zmienili głównego aktora i zastąpili go kimś kto potrafi pokazać angielski cynizm, to wtedy myślę, że poziom serialu zdecydowanie wzrośnie. To jest tylko moje zdanie i nikomu nie każe się z nim zgadzać, bo każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii. Jeśli chodzi o Goyer'a, nie odnosiłem się tylko i wyłącznie do niego, ale również do ludzi, którzy brali udział w tworzeniu serialu, a było ich dość sporo, no i właśnie oni również pomagali przy wyżej wymienionych produkcjach, stąd też pojawiło się moje retoryczne pytanie na końcu. Czekam na kolejne odcinki,może z czasem nabiorę większego przekonania.
Usuń